Ja u siebie już dwa razy to badziewie wyrwałem, ale nie rezygnuję z nich. Mam ich trochę na zapas, to jedno, a drugie, to też zależy, co się wyrwie, bo jeśli sam uchwyt w środku, to gorzej, bo zdarza się, że pękają w miejscu "łożyskowania" na tym sworzniu, lub tam, gdzie zaczepiana jest sprężyna, a wtedy trzeba wymienić całą klamkę, lub tylko uchwyt z innej i lakierować pod kolor, lub jeździć tak, ale jeśli wyrwą się tylko śruby mocujące, co zdarza się najczęściej i co nietrudno, bo zalane są tylko jednostronnie w plastiku, to ja robię tak, że kupuję krótkie śruby do drewna 6mm, bo one mają owalno płaski i szeroki łebek, szlifuję łebki na całkiem płaskie, żeby sam uchwyt klamki zgrywał się równo z całą resztą, szlifuję z jednej i drugiej strony boki łebków, żeby wyglądały podobnie do oryginalnych śrub i wkładam je w otwory tak, żeby szlifowane boki łebków były od góry i od dołu. Skręcam wszystko do kupy i jest jak fabryka. Tego nie widać pod klamką, a nawet gdyby, to przecież nie problem kupić puszkę 250 ml lakieru zaprawkowego i je prsynąć. Tego już tak łatwo nie wyrwie, bo powierzchnia docisku łebka jest o wiele większa. mam tak dwie zrobione i jest git. Te klamki są badziewne i to fakt, ale jakoś nie chciało mi się zmieniać na kasetowe, bo jak kolega pisze, pod plastikami są obtarcia, choć u mnie jak widziałem, aż tak źle nie jest. Mam komplet kasetowych lakierowanych fabrycznie, więc nawet łatwiej by było je prysnąć na kolor właściwy, ale jakoś nie chce mi się bawić. Jedyne co, to chyba rzeczywiście trzeba by było dać pod te plastikowe przekładki choćby taśmę dwustronną piankową, żeby to nie rysowało lakieru, bo potem tam korozja lubi wyskoczyć.