mieciob, a ile za takie cudo sobie krzykna?
u mnie z pchaniem bylo by gorzej... jak chcialem tylko przestawic auto z jednego miejsca na drugie przy pomocy wlasnych miesni to po 2m mialem dosc
jak podnioslem prawa strone auta to o pokreceniu przednim kolem nie bylo mowy........
po przejechaniu ok 2km to ustepuje... czasem w czasie takowej jazdy troszke smierdzi spalonymi hamulcami... ale i tak klocki ida do wymiany i tarcze tez by pasowalo...
tak czy inaczej - ostro przymierzam sie do zmiany auta... tyle ze narazie kasy brak
. wtedy sie dopiero zaczna zabawy w naprawy:P
[ Dodano: 2006-03-11, 20:30 ]witam...
nie zaczynam kolejnego posta bo sprawa dotyczy dokladine tego samego problemu...
przez jakis czas nie jezdzilem polonezem, powodem byly problemy z hamulcami i brak czasu nawet na odstawienie auta do warsztatu (akurat godizny pracy nie pozwalaly mi na to). tydzien temu zawiozlem auto do serwisu... wczesniej oczywiscie male ale byly problemy z odpaleniem (pisalem wyzej). auto zostawilem na weekend i w poniedzialek mialem odebrac. zadzwonili do mnie z serwisu ze mieli problem z odpaleniem (mowilem im o tym) i ze powodem byla prawdopodobnie cewka a dokladniej kabel na niej byl luzny, poprawili i odpalilo tak ze az sie zdziwili... za usluge 0zl (i chwala im za to ze nie sciemniali ze wymienili polowe silnika) w poniedziaelk odebralem auto i wszystko bylo swietnie (auto z wymienionymi przednimi zaciskami jest nie do poznania !:P). odpalalo bez najmniejszego problemu... ale w piatek zaczely sie schody:
rano problemy z odpaleniem (te co zawsze). po 2min mielenia rozrusznikiem odpalil... oki jedizemy... jakeis 200m przed praca po zmianie z benzyny na gaz (instalacja lovato z recznym przelanczaniem) auto zaczelo sie dziwnie zachowywac.... tzn wogole to bylo dziwne bo po zmianie na gaz zdazylem przejechac jakies 500m i wszystko bylo w porzadku. po tych 500m polonez zaczal wariowac... silnik tak jakby zgasl (nie jestem pewien czy zgasl do konca bo nie wciskalem sprzegla tylko probowalem zeby zaskoczyl jeszcez z rozpedu na dwojce). zjechalem na pobocze... obroty ok 500rpm (cholernie niskie az rura walila mi w okolicach miejsca pasazera co sie zdaza przy odpalaniu auta). przy nacisnieciu gazu nic sie nie dzeje... po chwili zalapal i wszystko wrocilo do normy, jedyneczka ruszamy - znow dokladnie to samo... mol i nie reaguje na gaz.... luz i poczekalem chwile... hmm. niepamietam czy zmienilem na benzyne czy nie.... prawdopodobnie zmienilem. jak wrocilo do normy to ruszylem i juz wszystko bylo OK chociaz (ooo tak... przelonczylem na benzyne) malo sie ze strachu nie posr.... bo strasznie mi zaczelo jechac benzyna... ale te 200m przejechalem trzymajac reke na gasnicy... niewiem czy benzyna gdzies spierdzielala czy jakis cylinder nie palil...
pobieglem do pracy zameldowalem 4min spoznienia i jak szef wyszedl to odrazu do auta... nie fiksa nie chcialo odpalic... (cieply silnik). pomeczylem 2-3min, popatrzylem czy benzyna gdzies nie spierdziela po silniku i poszedlem do pracy... jak silnik troche ostygl poszedlem jeszcez raz sprobowac odpalci - odpalil bez problemu... pojezdzilem troche i wszystrko bylo jak najbardizej OK. dla pewnosci przepalalem auto co 2h. po pracy o 19 wsiadlem - odpalilem bez problemu i pojechalem jeszcze zalatwic pare spraw na miescie... wszystko jak najbardizej OK. zadnych problemow.... i powrot do domu ok 21:00.
dzisiaj (sobota) o 7:45 wpadam do auta... 5min pilowania i nic... nie odpali... oki... w zasadzie nic pilnego niemam.. narzedzi nie zawiele ale sie dobiore do dziada i namierze przyczyne... poszedlem kupic klucz do swiec (nawet znalazlem sklep o 8 w sobote :D) i dobieram sie do nich... a ze kupilem badziewny klucz to sie nameczylem przy tym nie malo... odkrecilem czwarta od strony kierowcy (ta najblizej zdezaka) - po mordowaniu silnika na benie sie troszke przerazilem - suchutka.... dodatkowo zdrapalem z niej ok 3mm szesciennych ostro zasuszonego nagaru... zeby odkrecic kolejne swiece niestety musialem sciagnac filtr powietrza (z narzedzi mialem tylko klucz do swiec, kombinerki i rekawice:P) po odkreceniu kolejnych: 3cia mokra na fiksa, 2 i 1 suche... kolor 3 suchych prawidlowy - ceglasty.
zaczalem sie dobierac do gaznika - ma paliwo... pompa chodzi OK. pozatym na gazie dokladnie to samo. niewiem jak jest dalej z tym gaznikiem bo doswiadczenie mam tylko motocyklowe na silnikach 2T i za bardzo nie moglem posprawdzac dysz... ale jakis mily pan ktory rowniez kiedys mial poloneza zaczal mi pomagac... wykrecil jakas dysze ktora podejrzewal ze bedize zapchana - nie byla... przedmuchalismy i skrecilismy.... w miedzyczasie aku odmowilo posluszenstwa (co jakis czas probowalem odpalic) wiec przerwa na obiad i ladowanie aku... posprawdzalem kable, iskra jest, chociaz przyznaje ze nie sprawdzilem wszystkich swiec tylko dwie... jutro sprawdze pozostale... poskladalem i proboje odplaic... objaw ciagle ten sam... przy kreceniu rozrusznikiem cos troszke lapie... teraz doszly jeszcze efekty dzwiekowe w postaci
strzalow do gaznika ja sie ostro upiream ze to rozregulowany zaplon... dwoch mechanikow z ktorymi gadalem mowia ze to niemozliwe zeby sie tak poprostu rozregulowal... tymbardziej ze auto jak odpali to jezdzi wszystko OK.
druga sprawa to to ze przy kreceniu rozruszinkiem momentami
wybuch mieszanki blokuje wal - ewidentnie by to moim zdaniem wskazywalo na to ze mieszanka wybucha zdecydowanie za wczesnie przed gornym polozeniem tloka.
sama blokada walu objawia sie tym ze kreci kreci i w pewnym momencie gasnie cala decha na ulamek sekundy i zatrzymuje wal i pozniej kreci dalej...
po ok 2min meceznia silnika rozrusznikiem na gazie silnik zaczynal lapac... takie jakby pojedyncze kopniecia walu... momentami mysle ze obroty byly w granicach 500rpm. towarzyszylo temu ostre walenie rury w okolicy pasazera az momentami sie balem ze ja w srodku zobacze... w miedzyczasie pare strzalow w gaznik (udalo mi sie wlonczyc 3 alarmy samochodowe i wezwac ochrone sklepu... swoja droga nie spieszylo sie im...) i po ok 3-4min takiego krecenia (oczywisice z przerwami!) gdzie silnik sobie troche lapal, w koncu zapalil... jednak byl strasznie mulowaty, prawdopodobnie nie zalapaly wszystkie cylindry... udalo mi sie go wkrecic na ok 2200rpm po czym zgasl... tylko niewiiem czemu wlasciwie zgasl... prawdopodobne bardzo by bylo to ze zamrozilem parownik (odpalalem na gazie). na benzynie juz nie probowalem bo aku juz padalo a i tak raz mi sie zdazylo zamrozic parownik na miescie a konkretniej pod serwisem jak bylem odebrac fakture za naprawe hebli i wiem ze odpalanie na benzynie i tak skonczylo by sie porazka...
to tyle objawow
wszelkie rady mile widziane... chyba to wszystko skonczy sie odholowaniem do jakiegos serwisu i czyszczeniu gaznika, regulacji zaplonu i zaworow... a i odrazu swiece.. w nastepnym tygodniu planowalem zaliczyc traske na 400km i niechcialbym placic za lawete...
chyba ze ktos jest z rzeszowa lub bliskich okolic albo bedzie prezjezdzal przez rzeszow i chcialby zagladnac (jakos bym sie zrewanzowal) to zapraszam... jakby co to kontakt ze mna na gg: 421580 i tel: 504336467. tylko z czasem u mnie przesrane - pracuje od 9 do 18... ale jakby ktos cos wczesniej sie zapowiedzial to nawet wykorzystam dzionek urlopu + kolejny dizonek na wytrzezwienie
.
z gory dzieki za cierpliwosc i za wszystkie odopwiedzi...
pozdrawiam