U nas w Krakowie tez bywa roznie. Od wrzesnia do kwietnia jezdzilem rozbita o drzewo Dacia 1310, w dodatku poszpachlowana, posprayowana na szpachli szarym podkladem i z wylazaca rdza. Walnalem w drzewo prawym przodem, wiec wgniotly sie (nie pekly) reflektory i swiecily w dol bardziej tak, ze jak wrzucilem dlugie to z prawej mialem mniej, niz jakbym mial normalnie. Nie mialem kierunkowskaza (byl w zdrezaku, poszedl w miazge). Byl za to boczny. Dopiero w zimie jakies dresy wracajace z techniawy (mieszkam w okolicy, gdzie jest taki klub jeden) w nocy rozbily mi reflektor dlugich (sama szybke, zarowka swiecila dalej). I kilka razy w nocy przejezdzalem kolo patrolu i patrzyli sie i nic (choc swiatla ewidentnie swiecily w dol). Zaliczylem wycieczke do Czestochowy, prulem Gierkowka 120 i nikt mnie nie ruszal. I kiedys sie na miescie doczepili, zajechali za mna an parking jak jechalem na korepetycje, zastawili wyjazd stajac obok z prawej i pokazal mi koles, zebym szybe opuscil. A szyby mi nie dzialaly. No to wysiadam i pytam o co chodzi a on standardowo dowodzik, prawko i ze takie auto nie moze jezdzic, ze mam reflektor stluczony. Ja mowie, ze swieci. On, ze nie mam migacza, ja mu mowie, ze mam (zamontowalem w oprawce zarowke i zwisala na kablu). On, ze migacz ma byc pomaranczowy. I ze 200 i zabiera dowod. Wyblagalem (ze jedyne auto w rodzinie, ze taka bieda, bo na ojca bylo zarejestrowane, ze jakbym mial 200 to naprawilbym to i takie kity rozne) i puscil mowiac, ze nastepnym razem jak ja zobaczy to da 400. Zawsze sie do czegos moga przyczepic, najwazniejsze to nie klocic sie tylko grzecznie rozmawiac i wyrazac skruche.