Witam.
Sam właścicielem auta nie jestem, ale przywiązanie do niego każe mi zwrócić się z zapytaniem. Informuję też, że przerertowałem forum, ale nie znalazłem tego, co by mnie satysfakcjonowało (lub nie zostało zrobione).
Otóż auto z 93 roku, kupione w 98 z przebiegiem 66tys. Już na początku miał problem z obrotami biegu luzem, bo sie wahały. Ale w końcu wymiana aparatu i gaźnika na 3ci (!) z kolei pomogła. I tak sobie jeździł, aż zaczał pluć olejem w filtr. Jest sprytne obejście, teraz pluje do butelki. Jakieś 100-170 ml / 30 km.
No i kiedyś troszke nam sie zapomniało dolać, silnik sie rozgrzał, zgasł... chwile sie postudził i ruszył dalej. Dopiero w domu sie okazało, że jest troszke za mało (pół centymetra). Od tamtej pory jakby stracił na mocy, ale teraz to już tragedia. Jak sie przyciśnie z jedynki (z 4000 obr) to strasznie obroty lecą w dół. Na wyższych biegach jak docisnąć pedał do podłogi to traci obroty, pomaga dopiero puszczenie troche gazu. Na śniegu to z dwójki wogóle nie chce zamielić kołami. Ale na luzie sie zbiera. Tyle, że przy 5tys tak jakby mu sie kończyło i zaczyna dziwnie huczeć i czuć, że ma wyraźnie problem dobić więcej. Bywa nieraz tak, że zimny nie chce wogóle ruszyć, bo obroty spadaja do zera przy obciążeniu.
Najciekawsze jest to, że ma dni gorsze i lepsze, że nie do poznania jest poldi.
I jeszcze coś: na zimno, jak postoi 2 dni, to widać, że tylko pół pompy wypełnia paliwo. Trzeba wlać do gaźnika troche, bo inaczej strasznie ciężko pali.
I tak: iskra jest, wszystkie cylindy palą, oleju od tamtego razu zawsze ma dość. Zapłon (lekko wyprzedzony) i gaźnik ustawiony na czuja, bo po ustawieniu książkowym ciężko wogóle nim ruszyć. Niedawno ustawiałem zawory, byly troszke luźne. Dysze standard, pompa tłoczy mocno. Na zapłonie elektronicznym niebardzo chce chodzić, więc nie chodzi
Do tej pory przechodzi wszystkie badania techniczne, spaliny to ma lepsze niż z katalizatora.
Czy to już tylko remont pomoże? W takim aucie to chyba nieopłacalne, bo on wart tyle co sam remont...