Chyba jednak kopało mnie nie tyle przez gumę, co przez... moją nieuwagę. Dzisiaj też parokrotnie dało mi po łapach. Nie miałem kogo poprosić o pomoc, więc wywinąłem kable razem ze świecami na lewą stronę, coby móc jednocześnie jedną ręką kręcić kluczykiem w stacyjce, a drugą - trzymać świece. Na drugiej świecy iskra była faktycznie marna. Po zamianie na module miejscami kabli drugiego i trzeciego (wraz ze świecami), na trzecim była słabsza iskra - czyli jakby wina kabla lub świecy. Kolejne próby pokazały, że jakby na czwartym iskra marudzi - a przecież kiedy poprzednio brat kręcił, a ja świece przytykałem do pokrywy zaworów, czwarta świeca iskrzyła jak na Sylwestra!
W końcu gmeranie doprowadziło do tego, iż w miarę normalna iskra była już na każdej... iskrze (bo właśnie tej marki świece mam u siebie), więc powkręcałem je z powrotem i podpiąłem przewody.
Niestety, znowu porażka. Miałem wrażenie, że w tym roku tak bliski odpalenia jeszcze nie był. Już dosłownie pracował, lecz odpuszczał. Po kilku próbach było czuć normalny zapach spalin. Nie wiem, kuźwa, czemu ten złom nie chce odpalić.
Może być, że rozrząd się przestawił, czy coś?
Brak jest alternatora i paska klinowego - jak zakładam, jest to bez znaczenia, gdy chodzi o samo odpalenie silnika. Jedynie przewody z alternatora skręcane nakrętką na alternatorze, są skręcone śrubą. Może coś jeszcze trzeba z czymś połączyć?