Wycie mostu można zlikwidować wymontowując go z samochodu, rozkręcając i regulując:
1. Wysunięcie wałka napędowego, poprzez podłożenie odpowiedniej podkładki dystansowej pod jego główkę. Do tego potrzebny jest specjalny wałek wzorcowy z czujnikiem zegarowym oraz dane, wygrawerowane na wałku.
Potem reguluje się położenie kosza mechanizmu różnicowego względem koła talerzowego, podkładając pod pierścienie łożysk odpowiednie podkładki dystansowe. Do tego potrzebny jest drugi specjalistyczny przyrząd, służący do rozciągania (o wartość 0.2 mm) obudowy mostu, również wyposażony w czujnik zegarowy. Podczas tej operacji reguluje się też napięcie łożysk kosza mechanizmu różnicowego, poprzez odpowiednie operowanie podkładkami dystansowymi pod pierścienie łożysk kosza mechanizmu.
Następnie sprawdza się ślad współpracy zębów przekładni głównej podczas napędzania mostu i hamowania jego półosiami, znacząc zęby jakimś znacznikiem (minia, tusz, itd..) i przeprowadza dalsze ewentualne regulacje.
Na koniec napina się łożyska wałka napędowego, odpowiednio dokręcając jego nakrętkę, po wymianie tulei rozprężnej tych łożysk. Moment, pamiętam, to od 125 do 225 Nm. Bada się opór wałka dynamometrem.
Ważny jest także luz międzyzębny kół zębatych przekładni głównej. Ta wartość to jakieś 0.15 mm.
Polecam książkę p. Eugeniusza Kaima, odnoszącą się do napraw samochodów 125P. Tam jest to najlepiej opisane. W książce Trzeciaka i Morawskiego tego niet.
Żeby było całkiem miło - ww. urządzenia, tj. wałek wzorcowy z czujnikiem zegarowym oraz urządzenie, służące do rozciągania obudowy mostu - jest praktycznie niedostępne i jego zdobycie graniczy z cudem.
Most sprawny, nie uszkodzony, nie zużyty - jest bezgłośny. Mam taki, i to o dziwo, w Polonezie 1.4 MPI.