Ja odpowietrzałem sobie hebelki sam. Potrzebny do tego jest tylko wężyk igelitowy o długości jakieś trzy metry, taki, żeby sięgnął od najdalszego odpowietrznika do otwartego zbiorniczka płynu hamulcowego.
Dzieje się tak dla tego, że wężyk, założony na odpowietrznik i skierowany swoim drugim końcem do zbiorniczka płynu, po prostu zamyka obwód przepływu płynu hamulcowego i krąży on sobie, cyrkulując w odpowietrzanym układzie w kółko, zarazem wytracając wszelkie powietrze, jakie tam ewentualnie było. Gdy do tego, założy się na ten wężyk szeregowo filtr paliwa, np. od malucha czy dużego fiata, to zarazem, dokona on oczyszczenia obwodu z zanieczyszczeń, które w nim siedzą.
Zakładasz wężyk na odpowietrznik, drugi jego koniec wkładasz do otwartego zbiorniczka płynu hamulcowego, wsiadasz do samochodu i pompujesz pedałem hamulca skolko ugodno, dziesięć razy, sto, tysiąc, a dany obwód sam się odpowietrza, bez konieczności nawet biernej obecności żadnego kolegi czy pomocnika.
Gdy uznasz, że już chwatit, wysiadasz, dokręcasz (nie za mocno) odpowietrznik, zakładasz na wężyk zaraz powyżej odpowietrznika zacisk, żeby płyn nie uciekł z niego, ściągasz go i przechodzisz do następnego koła. I jak wyżej, rozpoczynasz zabawę z nowym kołem.
Do tego potrzeba będzie tylko trochę płynu hamulcowego (dokładnie tyle, ile wchodzi w ww. wężyk, kluczyk nasadowy nr 8 do wstępnego poruszenia odpowietrznika, potem najlepiej kluczyk oczkowy do regulacji odkręcenia odpowietrznika podczas zabawy z odpowietrzaniem, no i klucz do kół i podnośnik - jeśli ktoś będzie odpowietrzał układ bez użycia kanału, lub nie - jeśli ktoś ma do kanału dostęp.
Taką operację z powodzeniem dokonuje się w jedną osobę, co potwierdzam praktycznie, jakoże ze dwa razy już się tak bawiłem.
Najgorsze jest zawsze pierwsze poruszenie odpowietrznika, bo lubią się one ukręcać, zwłaszcza te tylne.