Od jakiegoś czasu w tylnim kole coś czasem dziwnie brzęczy. Jest podejrzenie o padnięte łożysko, ale włacza się raz za czas więc ....?. Dziś rano w marznącym deszczu leżąc w kałuży podniosłem auto, rozkręciłem zacisk hamulcowy, sprawdziłem tłoczki, klocki, blachę, wszystko OK. Zakręciłem, przegoniłem gada kilka km i nic nie piszczy

. Fajnie, zatem pogoniłem kilka kilometrów bokiem po chlupie śniegowej. To co oszczędzę jeżdżąc ecodrive w lecie to w zimie z dziką rozkoszą wymłucę paliwo w 3dupy na drifty po zamarzniętej breji śniegowej

Wracam spowrotem, bzyczy! Ożesz Ty k*****...! Więc zabrałem znajomego mechanika aby posłuchał odgłosu. Przegoniłem gada z kolegą na tylnim siedzeniu, przy nim sku...***** nie pisnął ani razu! Wracam znów sam do domu, k***** bzyczy! Zatrzymalem się patrzę na koło, mam tam pęknięty kołpak, może on tak piszczy?? Przykręciłem opaską kołpak, na razie nie piszczy nie wiem czy to.
Od 2 tygodni prowadzę testy opon, wjeżdżam na breje śniegowe, na lód. parkuję grzęznąc w śniegu tak jak inne auta. Ciekawe że wszyscy jeżdżą na zimówkach i wyjeżdżają z tego syfu śniegowo-błotnego po kilku minutach walczenia tak jak ja bujając auta. Ani myślę zmieniać opon na zimowe i jeżdżę na letnich. Artykuł który na mnie tak wpłynął:
http://tylik.motogrono.pl/opony-zimowe/ . Za 2 tyg. wyjazd w góry, zabieram łańcuchy.