no więc i ja chciałbym się podzielić przygodą jaka mnie spotkała dziś po południu,wracając do domu jadąc około 90 usłyszałem brzdęk i szarpnięcie na prawą stronę,po zostawieniu 50 metrów śladu gumy na asfalcie zatrzymałem się jednym kołem prawie w przydrożnym rowie,wybiegłem patrze kapeć,ale przy próbie wyjazdu na tyle żeby włożyć lewarek na twarde miejsce czułem że prawe koło jednak się nie kręci,podniosłem i okazało się że wypadła śruba od mocowania zacisku,druga się obcięła,zacisk zakleszczył felgę wybijając w niej dziurę.

na szybko przywiązałem zacisk do dolnego wahacza,koło zmieniłem(zgubiłem klucz i musiałem skorzystać z pomocy przejeżdżających,z których na 30 aut zatrzymało się może 5) i bez jednego hamulca potoczyłem się 40 km do domu,na domiar złego po drodze natrafiłem na okropną burzę:/ no i dlaczego?nie będę się usprawiedliwiał bo najwidoczniej to był mój błąd,że przykręciłem za lekko śrubę chociaż do dziś zarzekałbym się że dobrze to zrobiłem,cieszę się jedynie że nie przytrafiło się komuś innemu tylko mnie i nikomu nic się nie stało.pozdrówka mobilki