Tak się zastanawiam, jak to jest z tą ekologią w tym przypadku. Nic tam nie wycieknie, nie odleci itd? Tu, to wolno i to jeszcze w szczerym polu? Jakby mnie ktoś złapał, że sobie olej wymieniam i coś się tam ulało na ziemię, to od razu kara, a tu proszę, spoko. Na wszystkich auto złomach, na których byłem, takich podobno ekologicznych itd. gdzie demontują zgodnie z wszelakimi, restrykcyjnymi przepisami, wszystko się walało ładnie po ziemi, niejednokrotnie wymieszane z błotem, o wyciekających płynach nie wspomnę.
A swoją drogą, to tak teraz kończą auta tych miłośników ze złombola? To kompletne szroty, ze zgniłymi podłużnicami, czy po prostu, właściciele kładą lachę i wolą sobie poniszczyć, niż komuś odsprzedać, choćby na części? Skąd w ogóle przyszła moda na takie głupoty? Bo to raczej nie rodzime pomysły. Pasjonatów takiej jazdy po polach i lasach, to nigdy u nas nie brakowało, więc ktoś widocznie postanowił to wreszcie ogarnąć i dorzucić parę "udoskonaleń"