Te w tym caro nie wyglądają mi na fabrycznie ofoliowane. Trzeba by było pooglądać siedzenia naokoło, żeby ocenić, jaka jest prawda.
Może tak, może nie, ciężko powiedzieć, nie widząc na oczy, ale akurat tam, to chyba nikt nie miał potrzeby dawać folii, bo i po co? Ja w swoim pierwszym poldku miałem kawałki folii w niektórych miejscach, np. na wykładzinie. To była taka sztywniejsza folia, połapana zszywkami, a na tylnej kanapie, to wciśnięta była nawet pod te blachy, na których rygluje się zamek oparcia.
Dopiero naszła mnie refleksja, że taki dziadowski polonez miał ofoliowane wnętrze
Jakbyś chciał wiedzieć, to nawet w ciągnikach dawnie stosowali folię na siedzeniu. Taki myk. Ja w moim pierwszym rodzinnym żuku, którego ojciec kupił nówkę z Lublina, miałem też kawałki folii wszyte w tapicerkę siedzenia, bo boki i sam tył oparcia, były z dermy, ale środek materiałowy i ta folia była ładnie wszyta razem ze wszystkim. Nawet bym nie pomyślał, że tak można zrobić, ale w sumie, derma się nie zabrudzi, tylko materiał, więc...
co dawało pierwszemu właścicielowi fajne poczucie bycia tym pierwszym, który dotknie tej tapicerki...
Hmm, bo wiesz, bo to zawsze fanie być pierwszym, a nie dosiadać czegoś, co już inni zużyli i wypierdzieli fotele
Współczesne nówki, wielokrotnie droższe, już na dzień dobry mają fotel kierowcy przesiąknięty pierdami salonowych krawaciarzy...
Pewnie jeśli kupujesz auto, które stoi "na stanie" w salonie, to tak może być, bo przecież przewinie się tam parę osób. Może takie zamówione prosto z fabryki, to trochę mniej, nie licząc wszystkich sytuacji pomiędzy zjazdem z taśmy, a salonem, bo w fabryce też ktoś musi tym wyjechać, sprawdzić itd. Na jutubie na tych filmach z fabryki, to niby na tych fotelach jest folia, ale może to tak dla picu tylko, jak to sprawdzanie "każdej" sztuki pod względem jakości wykonania. Zawsze mnie to śmieszyło i wyobrażałem sobie, jakby mieli każdy wyprodukowany samochód sprawdzać. Złożą do kupy i jazda do żyda.