To jest pikuś,od tego się nie umiera

U mnie raz coś zdechło,z tego co wyczułem nosem,to chyba gdzieś we wnęce za tylnym błotnikiem.Jak szyby były pozamykane,było dobrze,ale wystarczyło jedną uchylić,to zaczęło nieludzko walić.Jako,że nie mieszkam w żadnym z naszych wspaniałych polskich miast,to mam wolną rękę i niewiele myśląc obdarłem środek ze wszystkiego,wykładziny,plastiki. itp i poszła akcja mycia wszystkich "dywanów" Wytrzaskałem płynem,a potem Karcherem.Wysuszyło się i wyglądało jak z fabryki.Dodatkowo wytrzaskałem auto za błotnikiem,wywierciłem od dołu dziurę,żeby woda spływała i ciśnieniem wytrzaskałem ile się dało.Wypłynęło trochę "prowiantu" ale żadnego truchła.Tak czy inaczej,operacja się udał,bo przestało pachnieć.Teraz co wiosnę i raz bliżej jesieni organizuję taką akcję.Daje to tyle,że nie ma kurzu w wykładzinach i nie wali tyle w fotele i w ogóle nie lata dookoła.No i jest przyjemnie i czysto.