Witam uporałem się z dymiącym na niebiesko silnikiem jego wymianią
Niestety po kilkudziesięciu przejechanych kilometrach zaczęły się jaja (można to połączyć ze spadkiem temperatury na zewnątrz w okolice zera). A więc po odpaleniu samochód pochodzi około 10 - 20 sekund i gaśnie zalewany benzyną (świece są mokre a zaraz po ich wykręceniu z cylindra paruje benzyna) po czym można go zaraz spokojnie odpalić i zrobi to samo. Nie zgaśnie jeżeli naciśnie się gaz ale też trzeba zrobić to delikatnie bo się zadusi i zgaśnie. Dopiero jak silnik się rozgrzeje to jedzie jak trzeba. Postanowiłem coś z tym zrobić a w związku z kupnem drugiego silnika (pewnego z resztą, sprawdzonego) mam praktycznie drugi komplet osprzętu. Zacząłem więc podmieniać: komputer, czarne pudełko z przekaźnikami silnika, wtryski z listwą i regulatorem, filtr paliwa (ten of korz nowy), czujnik temperatury, sondę lambda, czujnik temperatury powietrza zasysanego, całą przepustnicę wraz z krokowcem i TPSem i nic objawy dalej te same. Został do wymiany już ewentualnie tylko czujnik położenia wału (a wydaję mi się, że gdyby był walnięty, to obrotomierz by coś świrował a działa normalnie) no i pompa paliwa, którą z resztą zmieniałem na tą z dawcy silnika (ma przejechane raptem 80kkm). Został ze starego silnika jeszcze wydech a w związku z wielkim apetytem na olej znajdują się w nim duże pokłady czarnego smalcu który można wydłubać nawet z końcówki wydechu. Zastanawiam się czy w takim wypadku nie byłaby to wina właśnie ostatniego tłumika, bo zdaje się, że jest on komorowy? Układ zapłonowy również jest w porządku, silnik jak już pracuje to równo nawet po odpaleniu przez te kilka sekund, a może jest przestawiony zapłon? Rozrząd jest ustawiony właściwie, jedyne co jeszcze jest do dogrania to kwestia spalania. Zrobiłem nim 60 km a wciągnął ok 13-14 litrów benzyny (bo gazu nie ma). Prosiłbym o jakieś sugestie bo przewertowałem już całe forum Roverków i cały czas nie nada.