a nie być zwyczajnym chciejstwem sprzedawcy.
Nie widzę różnicy między chciejstwem właścicieli, którzy sprzedają samochód nabyty za X zł za 2X zł, nie zależnie czy samochód był nabyty za 1000, 2000 czy 10000 zł. W każdym przypadku chciejstwo jest takie samo, więc nie widzę problemu w tym, że koleś kupując samochód za 4000 zł, zechciał na nim zarobić 100% i wystawił za 10000 zł, z marginesem do negocjacji rzędu 1000 zł... Co prawda niemożebnie mnie wkurwiakaruzela jaka się przy okazji rozkręca, bo nie oszukujmy się 125p,126p, polonez, żuk, nysa czy warszawa de facto mają tylko i wyłącznie wartość sentymentalną. Są głośnie, toporne, bez zbędnych bajerów, ale były marzeniem w czasach, gdy nie było niczego innego, więc na tym koniku właśnie większość handlowców jedzie, pozostaje pytanie czy i kiedy dojdzie to do limesu, gdzie ilość samochodów w chorych pieniądzach będzie olbrzymia (w stosunku do chętnych), tylko kupujących brak; być może wtedy kiedy pokolenie, które podchodzi sentymentalnie do tych samochodów ("a bo jak byłem mały to tata takiego miał") nabędzie swoje przepłacone egzemplarze, a dla młodszych pokoleń będą to już tylko ciekawostki muzealne, a nie artefakty najlepszych czasów.