Kurczę, miałem oddać alternator do majstra, ale wiecznie nie mam czasu wybrać się w dzień; mnie zależy na tym, by ktoś sprawdził na poczekaniu, a po południu robotę biorą dopiero "na jutro". No, ale mniejsza o moje rozterki, które dla wielu osób w normalnym świecie nie istnieją...
Mianowicie - kolejny raz rozbabrałem alternator, by sprawdzić oporności i takie tam...
No i teraz - uwaga
1. Po ustawieniu multimetra na symbol diody... Nie wiem; może właśnie tutaj pies leży - pokazuje mi zbliżoną wartość dla każdej z diod, a wynoszą one coś w granicach 420 - 440. Nie wiem, w jakich jednostkach są podawane te wartości, ale tylko diody tak rozpoznaje, i tylko w jednym kierunku - czyli chyba tak, jak trzeba. Tylko co do tych wartości mam zagwozdkę... Wydaje się, że na padniętej diodzie nie wykazałoby nic, ale może ktoś bardziej oblatany coś podpowie...
2. Stojan... Oporności na mostku między wszystkimi końcówkami drutów uzwojenia pokazuje bliskie zeru. Między nimi a obudową jest max, czyli przebicia na obudowę nie ma.
3. Wirnik? Oporność między połówkami pierścienia jest bliska zera.
4. Szczotkotrzymacz. Podczas gdy jedna ze szczotek wykazuje 0,8, na drugiej dla porównania, wyświetla mi 1,1.
Tym, którzy doczytali do końca, dziękuję za cierpliwość. Mam jednak pytanie: Czy można w tej sytuacji uznać alternator za sprawny lub wytypować coś, co jeszcze mogłoby kwalifikować go do regeneracji bądź wymiany?