Coś musi jakaś magia działać. Takie rzeczy jak mi się przytrafiają to nawet Lamprediemu się nie śniły.
Silnik po remoncie. Pompa oleju wprawdzie nie nowa, ale działająca. Jak kręciłem ręką pośrednim ze zdjętym jeszcze rozrządem to po chwili wypluwał olej w głowicy na wałki.
Przed włożeniem silnika poleciałem jeszcze wiertarką.
Po włożeniu silnika na drugi czy trzeci dzień odpaliłem. Lampka oleju zgasła. Chodził na wolnych może z pół minuty bo to woda jeszcze nie podpięta była.
Kolejnego dnia podłączyłem wodę, prądy i inne. Odpalam, a tu olej nie gaśnie. Sprawdziłem czujnik, kabel ale są ok.
Jeszcze raz odpał, ale nic z tego.
Wyjąłem aparat i tą zębatkę napędzającą. Szlauf paliwowy na wałek pompy i kręce.
Chwilę kręciłem bez oporu ale zaraz pojawił się olej. Wszystko złożyłem do kupy. Przekręciłem na sucho - ciśnienie jest. Odpaliłem, wszystko git.
Dzisiaj zachodzę, trochę plastiki poskładałem, w planie jazda próbna no i znowu k.mać nie ma ciśnienia.
Na jutro w planie 5W30 syntetyk i nowy filtr oleju bez jakichś kura zaworów. "Wzbudzę" ciśnienie oleju i się w czwartek zobaczy czy przetrzyma.
Macie jakieś inne pomysły? Spotkał się ktoś z takim czymś? Sprowadzać jakiegoś księdza egzorcyste?
Wlałem do baku bańke 10 litrów, a czabyło polać po aucie i spalić..