Ku przestrodze: już drugi raz ktoś mi zastawił na Poloneza pułapkę.
Parę lat temu ktoś w mieście ustawił się tak że wycofując na ulicę z miejsca parkingowego musiałbym przywalić w jego, już wcześniej uszkodzone, auto. Na szczęście zauważyłem problem (nie było dość miejsca żeby wykręcić), a palanta zgarnęła zaraz straż miejska.
Dzisiaj jednak dałem się złapać. Parkowałem na uliczce o takim samym układzie, większość miejsc pusta. Za jakiś czas wracam. Ostre słońce, ledwo co widzę, za autem głęboki cień ale niczego się tam nie spodziewam bo parking w większości pusty. Wycofuję, a tu jeb... W lusterku nie zauważyłem że w tym cieniu ktoś postawił auto w ciemnym kolorze. Miał kilkanaście innych możliwości, miejsc parkingowych, to nie, ustawił się prawie dokładnie za mną. Straciłem lampę, odpadł mi zderzak. Czekam na tego palanta, chcąc nie chcą wina jest moja. W końcu zostawiłem mu za szybą kartkę z nr telefonu żeby uregulować sprawę uszkodzeń, ale mam też ochotę mu nawrzucać za takie parkowanie.