Dzień dobry. Nazywam się Jonasz, mieszkam w miejscowości Leszno, 70 km od Poznania.
Na parkingu przy osiedlu przyjaźni parkuję swojego Poloneza Caro. Rocznik 1996, czarne tablice, odkupiony od drugiego właściciela. Stał niewiadomo ile lat w szopie, bez akumulatora, sam. Rdza zaczęła powoli się na niego czaić.
Aż znalazł go mój tata na znanym portalu OLX. Był blisko, więc pojechaliśmy go obejrzeć.
Na miejscu powitał nas prosty człowiek w gumiokach (kupowaliśmy na wsi), który właśnie ładował akumulator.
Zabrudzony jak nie wiem co, wszędzie kurz i trochę błota. Po oględzinach tata mówi do mnie "wiesz co jest siłą tego auta? Że on nigdy nie był walony. Widziałeś szpary? Wszystko pasuje. Myślę, że za dziewięć stów by go oddał"...
Na następny dzień spisaliśmy umowę za taką cenę jak wyżej. Pozostało go tylko odpalić...
Ze swojego akumulatora- NIE, pożyczenie prądu z C-330 - NIE. W końcu metodą "na pych" się udało. Szczęśliwi udaliśmy się w podróż powrotną. Chciałem sprawdzić, czy dmuchawa powietrza działa. Owszem, tylko wyleciał jeden tuman kurzu, po którym musieliśmy od razu otwierać szyby boczne. Z patentów: posiada nie działający alarm, oryginalną blokadę biegów oraz pokrowce z barana, które wywaliliśmy. Przynajmniej fotele nie są podarte.
Na dzień dzisiejszy jest użytkowany sporadycznie. Podjąłem decyzję, że Polonez zostaje na dłużej, a Skoda Favorit (która miała być dla mnie) idzie na sprzedaż. Może ktoś chce kupić?
Muszę tylko do Caro kupić jakieś radio, bo to zamontowane teraz trzeszczy.