Wczoraj jechałem po nowy akumulator do Primery kombi kumpla. Co wyjazd to problemy: podczas poprzedniego wyjazdu na święta tarcza hamulcowa płonęła żywym ogniem; znowu zaciął się tłoczek hamulcowy, w tym roku najpierw pedał hamulca wpadł w podłogę, więc auto odwiedziło warsztat lawetą, skąd pojechał na przegląd pod koniec którego... wywołał śmiech diagnostów, klikając elektromagnesem rozrusznika i nie mogąc wyjechać do czasu ostygnięcia. Następnie dojechał pod mój dom, gdzie zdechł akumulator. A więc, w oberwanie chmury, w Katowicach, blokując wjazd (auto było załadowane po dach), nie dając się odpalić na pych (automat) nie pozostawił wyboru, gonienie do garażu, odpalanie auta i jazda do tesco po nowy akumulator. Polonez oczywiście odpalił jak co dzień, do znudzenia: od pierwszego, i ruszył posłusznie ratować japońskie padło. W ciężką ulewę, nowym komplecikiem Yato (chwała kumplowi za zestaw narzędzi, ale to w pełni zrozumiałe - w takim g... warto wozić dobry zestaw kluczy
), zamontowałem akumulator, i... napięcie uciekło. Fabryczne, rozklekotane klemy nie dawały się dokręcić tak, aby elektromagnes przestał terkotać i załączył rozrusznik. W pewnej kombinacji się udało. Ruszyliśmy bucząc okrutnie dziurawym wydechem i nie gasiliśmy auta na całej, 300km-trasie.
Rzemieślnicze, przednie reflektory dają w trasie tyle światła, że maluch z R2 bez przekaźnika chyba zawstydziłby nas jasnością (nawiasem, Civic VI kumpla też ma żenujące mijania mimo reflektorów fabrycznych w dobrym stanie i ładowania 14,3 na wolnych, podobno brak w tych autach przekaźnika do świateł jak w uno czy 126p, jest to prawda?) Ratowaliśmy się jadąc cały czas na halogenach, w sumie dawały więcej światła, niż pożal się boże mijania. W największą ulewę, gdzieś pod Kielcami zaczęły się przywieszać wycieraczki
i dawały dodatkowego dreszczyku emocji. Miałem robić Ace Venturę przez okno, ale wymodliliśmy, żeby przycinały się jak najrzadziej. A potem jeszcze trzeba wrócić na nowy rok
Czasami aż wstyd być japończykiem... ee to znaczy, cieszę się, że nim nie jestem