Witam wszystkich, sorry za opóźnienie i zapraszam do przeczytania. Będzie mi bardzo miło
Na początek chciałbym PODZIĘKOWAĆ za te wszystkie posty które napisaliście przez te lata i wiedze którą przelaliście na forum. Pewnie nikt tego nie pisze, ale jest masa ludzi ,którzy czytają forum bez rejestracji. Sam wielokrotnie ratowałem sie napisanymi przez was postami, po cichu, nigdy nie dziękując... Nie chce znowu walić typowej dla mnie litanii jakto FB zniszczyło fora ,ale takie są FAKTY. Przez migracje na fb zdechło wiele fajnych for ,gdzie była masa bezcennej wiedzy, która wyparowuje gdy admin nie opłaci serwera... Życze wam i sobie aby FSO PTK zyło jak najdłużej!
Co ciekawe okazuje sie że "spotkałem" sie już z paroma użytkownikami, m.in Buźką, Dziwnym Magiem na polskich dostawczakach. Ciekawym userem jest też OLO, którego spotkalem w tak dziwnych miejscach że masakra! Na bank jest na nissanzonie, ale poza tym mijałem jego posty na jakiś totalnie odklejonych od tematu motoryzacji miejscach, typu, nie wiem, klub miłośników suszarek rowenta
Pozdrowienia dla wszystkich!
ale kontunuując temat- pewnie zaciekawi was mój nick. Otóż to już znajomość IRL, mianowicie Seba OBR był moim team liderem w zakładzie pracy lata temu, z Marcinem OBR też zdarzało sie przywitać (byl na innej zmianie).
Także te OBR jest nieco żartobliwie, nieco jako "paid respects" i nieco z tęksknoty. Jak wiecie Atówka Marcina została sprzedana (na szczescie w dobre rece), a historia Seby to juz w ogóle... nie ma co gadać, jedynie trzeba powiedzieć, że w końcu zapadała trudna decyzja o sprzedaży, a auto lepiej trafić nie mogło, bo jak pewnie wiecie z lektury tematów jest u tego samego właściciela co atówka.
Bawi mnie troche ta sytuacja, bo ja, jako die hard JDM po latach mam odjazdy w strone krajowych strucli, a Seba z kolei odpuścił PRL na rzecz JDM... "jak to sie w życiu plecie..."
Kolejna ważna rzecz. Możecie mnie z miejsca znielubić, ignorować , nie wiem wybierzcie. Ale dla mnie polonez caro (w szczególności plus) nie jest ani autem marzeń, ani wartościowym klasykiem. Nie jestem też po drugiej stronie skali, jak np. złomnik czy motobieda, którzy nie odpuszczą okazji żeby dokopać kundlowi ,ale staram sie mieć zdrowe podejście. Obieram opcje centro-motobiedową. Moim zdaniem ten koleś ma sporo racji w wielu tematach FSO, na pewno zgadzam sie z tym że Daewoo Caro Plus to było jak pudrowanie mumii Lenina. Caro na czarnym zderzaku, lub Orcari? Nie można mu odebrać zasług dla gospodarki otrzepującej sie po komunie w dzikich latach '90, ale tak jak już ktoś powiedział: gdy dorastałeś z tymi autami, musiałeś nimi jeździć lub zarabiać, to nigdy nie bedą dla ciebie klasykami. Wszystko zależy od wspomnień. Bardzo czesto bohaterem samochodowym zostaje auto którym woził nas dziadek lub ojciec. Ja jestem milenialsem, toteż moje oczy zawsze bardziej leciały w kierunku Trabanta i Wartburga niż Polonezów. Dopiero teraz widze naocznie o co chodzi, gdy szczyle w wieku ok 20 wiosen, odwaleni od stóp do głów w tweedowej marynarce i kapeluszu jadą na zlot caro minusem z poczernionymi zderzakami. To bedzie ta grupa, która bedzie nas nienawidzić za bezrefleksyjne oddawanie Caro na złom, tak jak my pałamy nienawiścią do pokolenia które sprzedawało swoje Wartburgi Kombi za czapke gruszek, bo wstyd było kopcić dwusuwem, gdy sąsiad już miał Golfa dwójke...
Nie jestem i zawsze starałem sie nie być fanboyem. Lubie lub nie lubie wszelkie różne "motoryzacyjne smaki". Mimo, że zazwyczaj nazywam sie miłośnikiem japońskiej motoryzacji oraz subarowcem, to nigdy nie zamykałem sie na inne kraje, marki czy style tuningu. Np. z definicji nie lezy mi amerykańska motoryzacja (w szczególności "cywilna" typu grand voyager) ale uwielbiam hotrody i wszelkie muscle, nierzadko czerpiąc z tamtąd inspiracje.
Mimo ,ze pracując na co dzień przy autach mam marki, których szczerze nienawidze, to zawsze w jej obrębie znajdzie sie jakieś auto, które lubie, szanuje, lub poprostu nalezy mu sie coś w rodzaju respektu. Dobrym przykładem jest E30 którego nigdy bym sobie nie kupił ,ale musze przyznać że podoba mi sie i rozumiem jego kultowość. Albo Peżoty po 2000r. Dostaje drgawek jak widze ze mieli czelność wyprodukowac taki shit jak 508 1.6THP. Ale Mieliśmy kiedyś 205 GTI, uwielbiałem to auto, gdybyśmy dali rade go wtedy utrzymać, to dziś zwrócił by sie z nawiązką...
Żeby sie nie rozwodzić nadmiernie- w takim stanie rzeczy sie znalazłem. Ojciec nieco żartobliwie kupił poldka kwitując "kiedyś chciciołem kupić poloneza ale nie kupiłem, tero sie kupia na starość, A CO."
Gdybym miał samemu jechać na złombol i samemu wybrać auto epoki PRL to nie byłby to poldek. Sorry. Tak jak już napomknąłem, prawdopodobnie byłoby to oberzniete nadwozie Trabanta posadzone na płycie podłogowej Micry K11 lub innego pasujacego rozstawem japońskiego, niezawodnego żelaza.
Kończac temat, żeby nie było- są polonezy które mi sie podobaja i które szanuję. Jedynym polonezem którego mógłbym mieć to Borewicz. Serio auto mi sie podoba, nawet byłbym w stanie zapomnieć o archaicznej płycie podłogowej 125p, bo auto jest bardzo ladne.
Nawet jest to jeden z nielicznych moich modeli który za pozwoleniem Mojej może być pełnoprawnie "na wystawce", bo kolor pasuje do koloru stolika i szafki pod TV
Warunkowo łapie sie też Przejsciówa za jako-takie podobieństwo frontu do borka. Na pewno gdyby nasz był minusem to szukałbym frontu z przejsciówy.
temat miał wyglądać jak klasyczny "building thread" z przed lat, gdzie pisało sie o kazdym pomyśle i odkreconej śrubce. Ale jednak dorosłość, obowiazki oraz przeświadczenie, ze takie tematy często kończą sie brakiem osiagnięcia zamierzonego celu, zdecydowaem sie zrobić totalnie na opak. Najpierw zbudować auto a potem wam pokazać. Jak sie już okazało to był dobry krok, bo i tak nie mialbym czasu na upowanie, tak gonił termin...
No to co przejdźmy do sedna.
Samochód polonez. Ojca. Fajna historia z kupnem ,ale nie przedłużajmy
(auto dyrektora mojego gimnazjum) Kupiony jako daily ,ale ojczulek sie nie przyznał (a ja go wyniuchałem) że było to starannie zaplanowane żeby auto "przy okazji" kwalifikowalo sie na złombol, bo powadził sie z kumplem z którym byli na Złombolu paso delo stelvio w 2015.
[Tu tez nie bede sie rozwlekał ,ale sytuacja wygląda tak, że poprostu ojciec pojechał z kumplem od motocykli "na krzywy ryj" na złombol caro minusem i bardzo mu sie spodobało, połknął bakcyla. Po powrocie kupili żuka, powadzili sie przy remoncie i tu wkroczyłem ja, żeby żuczek nie poszedł na sprzedaż (stad też nazwa teamu). Potem M. wział swojego minusa, a Ojczulek kupił Plusa którego widzicie]
Tak sobie pyrkalismy tym poldkiem. Troche rzeczy zrobiłem , ale nic specjalnego. Włącznik wiatraka z guziczka (bo wg wskaźnika włączał sie przy 110') Felgi to style 10 z E30. Wleciał bagażnik dachowy Thule,który kumpel kiedyś miał w Jeccie. Chyba najciekawszym modem jest klapa kombi, po której ludzie nas zaczęli rozpoznawać.
Ewentualnie moze was zaciekawić modyfikacja boczku drzwiowego ,a konkretnie kieszeni, żeby mieściła sie butelka z piciem. Po prostu nalałem wody do butelki, zaczałem grzać kieszeń opalarką żeby sie rozciągnęła. Brak cupholderów to przekleństwo w takich trasach. . I to jest własnie to o czym pisałem we wstępie. Jako osoba która nie ma yountimerowego podejścia do tego auta nie czuje żadnych oporów przed takimi modami. Podejrzewam że ludzie o dekade młodsi mogą sie obrazić o kaleczenie klasyka... No sorry, jeżeli jesteście z tej grupy to to pierwsze ostrzeżenie aby zakończyć lekturę, bo bedzie gorzej
Było Stay in the car (złombol pandemiczny)
były koguty,
w końcu udało nam sie pełnoprawnie pojechać na złombol (ale dalej pandemiczny, z trzema metami do wyboru, dojechalismy do Sozopolu).
No i fota wyjazdu, genralnie warto było dla tej jednej foty i dla Rumunii. Piekny kraj
Masa frajdy, troche wnerwu na polskie gytuły tego auta, tragiczną ergonomię itp, ale dla mnie głównym wrzodem na du.. w trakcie tej podróży był STRES. Musicie widzieć że nie jestem złombolowcem z krwi i kości, zrozumiałem to właśnie w trakcie tej trasy. I na pewno nie jestem z tych, którzy aż cieszą sie na myśl, że polonez im sie spierdzieli pod Paryżem. W Sozopolu zamiast odpoczywać, to siedziałem jak na szpilkach żeby już jechać z powrotem. Licznik kilometrów był jak stresometr. Im dalej od domu tym gorzej. Prawdopodobnie wtedy trybiki sie przestawiły. Widząc co inne ekipy robią z autami, chyba wtedy uknułem teze: Co jakby wstawić tu coś, co sie nie zdupcy, a nawet jak sie zdupcy, to dostane części nawet w zabitej dziurze?
tu następuje ciekawy okres planowania i szukania kandydata. Do minimum skróce opowieść o powodzie właściwym. Mianowcie praktycznie rownoczesnie z ogłoszeniem celu złombolu w zime 2023 hydro w GSIku zaczeło napierdalać na tyle upierdliwie i głośno, że widziałem oczami wyobraźni siebie "stojacego z ogolonym wałkiem pod paryżem" [i jakby tego było mało dwie ekipy miały w tym roku własnie taki przypadek, takze woda na młyn] Postawiłem ojcu sprawe jasno- Nie jade tak do portugel, nie ma opcji. Koguta mozemy zrobić, ale za granice nie jade. I tak go z tym zostawiłem, był chyba luty-marzec.
Ale do portugel chciałem jechać, kierunek wybitnie mi sie podobał (nie lubie bałkanów, naiwnie licze na skadynawie), zaczałem kombinować. Tu też żeby sie nie rozwodzić- brałem pod uwage wszelkie swapy już dokonane, czyli Rover, bmw IS (który był mi wielokrotnie polecany) czy nawet 1.9 tdi (rzyg). Przed nosem przeleciało mi tez Pinto ze Sierry. Po tym fiasco ze Sierrą w sumie tak na serio zapadła decyzja o swapie, bo gdy napomknąlem ojcu o Ścierze i generalnie swapie jako propozycją na rozwiąznie probemu, on zareagował dosłownie "shut up and take my money". To troche dodało skrzydeł, nawet uświadomiłem sobie że jest fajna okazja na spełnienie marzenia z dzeciństwa o zbudowaniu czegoś wyjątkowego. Ale ja miałem jeden wymóg z którym prawie nikt sie nie brał za bary w poldku. Piec musi być dalekowschodni i wzdłużny. Pierwsze co pomyslicie to oczywiście oblane kultem z wiadra driftowozy: s13, s14 oraz cała masa innych fajnych aut które:
a. sa w ciule za drogie przez "drift tax"
b. nie zmieszczą sie do poldka (JZ,RB itp)
c. sa za drogie żeby je kroić
d. nie występują w stanie "zardzewiala buda na wylot, tylko na części"
ale było jedno auto które sie wyłamuje tym zasadom i wpadłem na nie bardzo szybko. To była oczywiście miata. Niestety mimo jako takiego otrzaskania w srodowisku JDM (co teraz już wiem że było złudzeniem, ale nie uprzedzajmy faktów) Nie znałem nikogo z miatą. Jedyna wtyka i przy okazji osoba dzieki której dowiedziałem sie że miaty były w dołku cenowym, to kumpel z Kato-Ligoty ze starych, bmx-owych czasów. Widzielismy sie pare lat temu i już wtedy mi mówił że sprzedal swoją NA, ale pomyslalem że ma jakiś kumpli. Niestety. temat zamkniety, jedyne co jest mi wstanie polecić wzdłużnie to IS, którego teraz ma w Becie.
No dobra, a pare dni odstawiłem temat. Ale przypomniała mi sie jeszcze jedna osoba. Kolejny kumpel z czasów rowerowych, odkeliwszy sie od ekipy mocno poszedł w motoryzacje i tuningi. I tutaj ważny mały aspekt- przez ostatnie lata, jak mój dzieciu sie urodził, jak nie było tyle czasu na zloty i dłubanie. Troche odwykłem od akcji typu "wsiadaj i jedziemy" lub całych dni spedzonych na garagu z kumplami. To co sie zdarzyło tamtej soboty to był nagły pociag towarowy który mnie rozjechał.
Szybki sms do S. czy siedzi na warsztacie. Tak siedzi wpadaj. Jade. Jestem. Od tego momentu wszystko działo sie tak szybko ,że nie nadążałem.
-cotam
-słuchaj. Ojciec chce jechać na zlombol do portugel ,a mi w poldku napierdziela hydro. Mysle nad jakims swapem zeby sie tego pozbyc w trzy dupy...
(chwila ciszy)
-no ja mam zapasowego JZta ,ale musisz jakąś skrzynie wyczaić
(po sekundzie śmiech wszystkich zebranych)
-NIE NO ku**a co ty mi tu gadasz! to zupełnie nie ten kierunek, to nie ma byc na moc, tylko ma działać bezawarynie. Wiesz co ja mam jeden pomysł nawet od dawna. Miata.
-nooo, kurde to jest myśl
-po to głównie przyjeżdzam, znasz kogoś od miat?
- ANO ZNAM
-ale takiego kogoś z miatą co ma zgnitą bude i reszta na czesci
-.... noo tak, ktos taki własnie, ostanio miał ich ze sześć, czekaj zadzwonie
słuchajcie, to było poza moją percepcją. Najmniej możliwy kandydat z całej puli, auto po które myślałem że bede musiał jechać na drugi koniec polski ten kumpel "zmaterializował" po jednym telefonie trwającym 2minuty.
Nie zdążyłem sie otrzepać i już pojawił sie pomysł że jak już jestem, to pojedziemy przegonić JZA70, bo kumpel był wczorajszy. Ja mówie, ej "kur*", ja pojade suprą?
-No tak, byle komu nie daje, ciebie znam i wiem że nasz nie roztrzasniesz
Tutaj mała dygresja, wtedy byłem zbyt zszokowany żeby sie skapnąć jaki zaszczyt mnie kopnął. Supra kumpla jest już złożona na gotowo po długim okresie dłubania i legitymuje sie mocą 595KM. Turbina jest tak ogromna że bardzo długo sie spooluje, a jak już zaczyna ładować, to trzeba sie trzymać, bo gałki oczne sie wtpaiają w czaszke jak temu spandżbobu. S wiedział że mam respekt przed takim potworem i nie depne (tego dnia ani razu nie poszlismy pełnym ogniem). A ja miałem jedyną w życiu okazje przejechać sie takim dzikusem
Tu miał być kwiecisty opis tego dnia ,ale w sumie wydaje mi sie że to niezbyt dobry pomysł żeby szczegółowo opisywać w necie gdzie co stoi itp. Zarzuce garść fotek żebyście choć troche poczuli co tam sie odwaliło...
Skończyło sie tak, ze praktycznie dawca był klepnięty. Musiałem tylko iść do ojca żeby machnął flagą startową.
Nie moge sie nachwalić jak Miata pasuje prawie pod każdym aspektem do mojego skrzętnie uknutego planu. Wypunktuje wam niektóre, bo ta konjunkcja gwiazd była niewiarygodna:
-auto jakieś 10 lat temu było w dołku cenowym, troche sie spóźnieni ,ale były minimalne szanse na wyniuchanie "miaty na częsci, 2000pln" .
-sinik 1.6, nie ma zmiany pojemnosci do dowodu, mocy prawie też
-miata jako auto kultowe ma fanklub w każdym miejscu na świecie. Nigdzie nie "zostaniemy sami"
-miata jako najpopularniejszy roadster na świecie była wyprodukowana w kosmicznej ilości egzemplarzy. Częsci dalej jest masa, bez problemu do dostania w hurtowniach
-silnik serii B mazdy był podstawowym motorem marki w latach 90. Mało tego, miały go niektóre fordy (niestety nie z EU oddziału) oraz został sprzedany koreańcom do Kiiji
-silnik jest bezkolizyjny
-wiązka to pare kabli na krzyż. Zapłon typu wasted spark
-rozrząd wymieni dziecko z podstawówki z kluczem 12,14 i płaską dychą
mógłbym tak długo, jeszcze jest pare takich dupsów które przekonały mnie że miata to jest genialny kandydat. Gdy już doszły cechy naszego konkretnego egzemplarza to całe chłodne podejście już całkiem szlag trafił i zmieniło sie w niezdrowe podniecenie:
-wersja po lifcie z niższą kompresją, nic tylko turbić
-całe auto, wyrejestrowane, możemy pruć co potrzebujemy
-właściciel oddał auto komuś do zrobienia, long story short- auto w stanie "w trakcie roboty" zostało wystawione na powietrze i zgniło. Chciał już tylko w jakikolwiek sposób odzyskać wtopioną kase
Tak jak wam już wspomniałem, sytuacja była idealna- chłop był bardzo heppi ze mu rozbiore miate, ja bede miał co tam potrzebuje, on sprzeda co zostanie i odzyska troche wtopionej kasy
To tyle Co napisałem 2 tyg temu na gorąco. Wklejam wam już do poczytania i do zobaczenia w nastepnym poście, gdzie już skupie sie na bardziej technicznych aspektach przedsięwzięcia
Pozdrowienia!
Matiz
f/chorzuk
p.s dajcie znać czy temat da sie czytac ,bo chyba są za duże foty. moge zeedytować