Witam, przedwczoraj zapomnialem wylaczyc lampki w srodku auta i tak sobie chodzila przez dzien i noc. Rano pold (caro+ 1.6 gli) nie odpalil bo nie mial sil, podladowalem akumulator, podpialem go pod klemy, i w samochodzie podczas wylaczonego silnika (wogole bez kluczyka w stacyjce) zaczela mi sie palic lampka ladowania akumulatora. Gdy przekrecilem kluczyk w srodkowe polozenie lampka zgasla, cala elektryka w aucie dzialala poprawnie swiatla itd. po uruchomieniu silnika, lampka ladowania znow zapalila sie, i jej jasnosc swiecenia zalezala od obrotow, przy ok. 4 tys wygladala juz tak jakby miala sie zaraz przepalic. Zostawilem auto na kilka godzin z podpietym aku, wrocilem spowrotem.. ii? Aku. umarl znow. Co moze byc tego przyczyna? Czy jest mozliwe zeby podczas wpinania akumulatora poszedl za duzy prad albo przeskoczyla iskra przepalajac przy tym diody? Regulator i szczotki sa nowe, bo jak to w poldach bywa lubil sobie na wolnych obrotach nie ladowac. Czy wyjecie alternatora jest duzym problemem? Wolalbym sam sobie sprawdzic to wszystko, gdyz ostatnio u mechanika za montaz regulatora napiecia ktory jak tutaj teraz czytam mozna bezproblemowo zrobic samemu, troche przeplacilem. Z gory dziekuje za pomoc, Pozdrawiam!