"- Przecież działała – Matka Mojego Dziecka pochyliła się z troską nad drukarką, która nagle przestała reagować na polecenia.
Potraktowałem drukarkę brzytwą Ockhama, czyli maksymą, która mówi, że „Nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę”, mam bowiem świadomość, że mój wybitny antytalent manualny sprowadziłby na to urządzenie jeszcze większe nieszczęście. – Będę drukował w pracy – znalazłem rozwiązanie.
Potem wziął się za drukarkę wujek Bob Budowniczy, wybitny talent techniczny mający na koncie projekty ogromnych i dziwnych budowli. Próbował włączyć, drukarka nie zareagowała. – Przecież działała – dopingowała go Matka Mojego Dziecka. – Ale nie działa – rozłożył ręce wujek Bob.
Wezwaliśmy na ratunek wujka Neo, superinformatyka. Popatrzył, spróbował włączyć. – Ona jeszcze niedawno działała – zaznaczyła Matka Mojego Dziecka. – Urządzenie działa, dopóki się nie zepsuje – stwierdził wujek Neo i zalecił wizytę w serwisie.
- Przecież ona działała – powiedziała ciocia Netka, która akurat koniecznie musiała skorzystać z drukarki. Rozkręciła ją pilnikiem do paznokci, wyciągnęła opakowanie po batoniku „Milky Way”, które wcisnął tam Igor, jakieś blaszki, a niezidentyfikowane lepkie substancje zmyła moją brandy, którą chowałem na czarną godzinę. Drukarka ożyła.
„Wiara i kobieta uzbrojona w pilnik do paznokci czynią cuda” – mówi stare chińskie przysłowie. "
(zaczerpnięte z
http://matkamojegodziecka.blog.pl/)
Ps. Mój pilnik posłużył kiedyś do czyszczenia klocków hamulcowych w poloneczie
