To chyba jedyny sposób na tą dziadowską śrubkę. Tylko wykorzystanie bezwładności toczącego się pojazdu, czyli 1.1 tony żelastwa, rozpędzonej do prędkości "rowerowej".
Generalnie - jakby na me zmagania nie patrzeć - za mocno mi na nim nie zależy. To jest co prawda, mój pierwszy (i jedyny!) pojazd, który nabyłem za własne, zarobione pieniądze, lat temu ponad pięć - i mam go do dziś dnia, wstawiwszy mu zaraz po zakupie gazownię, ale szkoda mi go skazywać na śmierć mechaniczną tylko z racji niemożności ruszenia tejże zafajdanej śrubki, bo łączą mnie z nim nie tylko związki transportowo-merkantylne, ale i sentymentalno-retrospektywne, jakoże - czemu nie zaprzeczam, nie zatajając tego jednocześnie, psułem w zaciszach jego przepastnego wnętrza niejedno młode dziewczę naiwne, będące obecnie młodą panią, może nawet i matką i mężatką, będące, acz na pewno posiadające w swej pamięci chwile stosownie do właściwości swoich, trudno w niepamięć zapadające.. Evoe!