jak będziesz utrzymywał głębsze relacje tylko z rodziną, a z resztą społeczeństwa "dzień dobry- do widzenia" to też Ci odbije
Coś o tym wiem. Ja tam z każdym chcę dobrze żyć, ale w obecnych czasach coraz trudniej, bo wszystkim kasa mózgi zlasowała i im się wydaje, że są lepsi. W latach 90-tych było inaczej, przynajmniej u mnie na wsi. Jeden drugiemu pomógł, jeden do drugiego poszedł. A teraz, to każdy sobie rzepkę skrobie.
Gdybym nie musiał się martwić o pieniądze, to myślę, że raczej nie skończyłbym w fotelu przed komputerem, czy tv, bo mimo wrodzonego lenistwa, to jednak lubię coś grzebać. Ogranicza mnie tylko kasa. Dawniej, to siedziałem pół nocy w garażu i zawsze coś robiłem, mogłem nawet cały dzień nie jeść, jak mnie wzięło. Teraz, to trochę się rozleniwiłem, ale to też przez to, że nie ma co ładować przesadnie pieniędzy w coś, co tego nie wymaga, innymi słowy, jak działa, to nie grzebać. Ostatni raz, gdy tak intensywnie majsterkowałem, to w 2013-tym roku, kiedy sobie kupiłem mojego obecnego żuka. Rozebrałem go do śrubki i co tam mniej więcej trzeba było zrobić, to zrobiłem. Trochę blacharkę, całego malowałem itd. Fachowcem nie jestem, ale trzyma się kupy i jeździ. Dziś już bym chyba nie dał rady, w sensie, mentalnie, bo jakoś nie czuję aż takiego pociągu, a z tyłu głowy zawsze jest to, że to będzie coś tam kosztować, a czasy coraz cięższe. Ostatnio grzebałem kuzynowi przy ciągniku, chyba z tydzień zeszło i aż sobie przypomniałem stare dobre czasy. A jako, że on za to płacił, to był pełen luz. Gdyby tak regularnie brać następnego grata na garaż, to człowiek by się pewnie przyzwyczaił.