No i tu dochodzimy do tego co powiedział jeden z moich wykładowców: "Krowy nie muszą znać historii filozofii politycznej, bo nigdy nie posłały nikogo do gazu. Ale ludzie powinni!"
Weźmy taki przepis jaki wprowadzono za rządów PiSu, że urzędnik skarbowy może bez nakazu z sądu wejść komuś na konto i zobaczyć gdzie wydaje pieniądze, albo mu je zablokować. Co przecież nie tylko daje państwu nadmierną kontrolę nad obywatelami, ale zwyczajnie nieuczciwy urzędnik może tę wiedzę albo możliwość blokady konta wykorzystać żeby kogoś szantażować, albo po prostu np. położyć mu firmę. Dawna, całkowita tajemnica bankowa, taka której już dawno nie ma, służyła też temu, żeby ludzie mogli się lepiej bronić przed nadmiernymi podatkami. To nie była dziura w systemie, tylko przemyślane działanie, żeby państwo nie wiedziało za dużo i było zmuszone do rozsądnego opodatkowywania.
Jakby ludzie w szkole mieli przedmiot "filozofia polityczna", to by to nie przeszło, bo by się nauczyli na lekcjach liberalizmie, albo lekcjach o totalitaryzmach, że państwo nie powinno wiedzieć o obywatelu za dużo. Dlaczego w Hong Kongu ludzie chodzili z parasolami; bo państwo właśnie wykorzystywało uliczne kamery i system rozpoznawania twarzy do śledzenia i udupiania ludzi którzy robili rzeczy nie podobające się Chińskiej Partii Komunistycznej.