Ja tam jak wymieniłem szczęki w moim nieśmiertelnym Poldoroverze (bębny na 1000% są oryginalne), to rozebrałem w atomy elementy dźwigni rozpieracza, samoregulatory, ich koła zapadkowe, blaszki, druciki, sprężynki, itd.. Wyczyściłem, przetarłem, gwint trzpienia samoregulatora wyczyściłem, odtłuściłem i nasmarowałem leciutko olejem silnikowym, blaszkę zapadki samoregulatora przygiąłem tak, by po jej założeniu jej sprężyna dociskała ją mocniej do kółka zapadkowego. Ważne jest, żeby blaszka, umieszczona pomiędzy trzpieniem gwintowanym a jego tulejką, zwrócona była w odpowiednią stronę i jej wąsy wchodziły w wycięcie rurki gwintowanej samoregulatora.
Same szczęki po założeniu trzeba lekko posmarować w punktach ich styku z tarczą kotwiczną, po założeniu ich zapinek (tych gwoździków ze sprężynkami i wklęsłymi talerzykami) warto je obstukać młotkiem gumowym we wszystkie strony, żeby "potańczyły" po tarczy kotwicznej i smar się rozprowadził (daje się go minimalne ilości, żeby nie spłynął na okładziny!).
Cylinderków nie ruszałem - nie ciekły nic i pięknie pracowały, zero zarzutów.
Cała istota przywrócenia działania ręcznego polega na, niestety, ale RĘCZNYM wyregulowaniu luzu pomiędzy szczękami a bębnem, o czym pisał dobrze Zoltan. Polega to, też niestety, na ręcznym pokręcaniu nakrętki zapadkowej samoregulatora i zakładaniu bębna w celu sprawdzenia, czy toto się już zakleszcza czy jeszcze nie. Co bardzo ważne - linka ręcznego przy tym musi być całkowicie luźna, musi wisieć, nie może absolutnie naciągać w żadnym stopniu dźwigni szczęki, bo wtedy ww. regulacja nic nie da. Najlepiej linkę ową wymienić na nową i dobrze ją osadzić, ważne jest, by tulejki oporowe linek dobrze i do końca weszły w swoje gniazda w tarczach kotwicznych. W tym celu dobrze dobija się je przez np. płaski klucz, położony na tych tulejkach. Co jeszcze ważne jest - linki ręcznego muszą być dobrze założone w gniazdach dźwigni rozpieracza szczęk, trzeba bardzo uważnie je pozakładać, tak by linka nie podlazła pod szczękę i jej dźwignię i miała swobodę ruchu, tak, by sprężyny powrotne końcówek linek mogły pracować.
Trzeba też pamiętać o tym, żeby przy zakładaniu szczęk, wypchnąć całkowicie na zewnątrz plastikowe grzybki, które służą do awaryjnego odblokowywania szczęk. To są takie "cycki" plastikowe, które powinny wystawać z tarczy kotwicznej. Jeśli się tego nie zrobi, to szczęki oprą się na nich i będą przez to blokowane w możliwości powrotu przez ich sprężyny powrotne i będą przez to kłopoty w pracy samoregulatorów i linki ręcznego pomimo sprawności wszystkich elementów.
Poprzez samo pisanie trudno jest ująć istotę poprawnego założenia szczęk i wyregulowania luzu na szczękach oraz właściwego ustawienia ręcznego, ale jak komuś będzie się chciało, to warto, żeby się z tymi elementami pobawił - to na bazie własnych doświadczeń sam dojdzie, od czego zależy sprawne działanie ręcznego i tylnych hamulców.
Ja w swoim Poldku zrobiłem tak, że na trzecim zębie ręcznego na piachu pięknie blokowało oba koła, a po odpuszczeniu ręcznego i podniesieniu samochodu z tyłu, oba koła dały się obracać ręką bez wyczuwalnego oporu i odgłosów szorowania szczęk. Zrobiłem to na przysłowiowy styk. Jest to o tyle pozytywne, że wtedy znika na pedale hamulca luz, spowodowany koniecznością "wybierania" przez tłoczki z tyłu luzu na szczękach , którego właściwie nie regulują samoregulatory szczęk, pomimo tego, że nie ma powietrza w obwodach hydraulicznych hebli. Gdy jest to wszystko właściwie porobione, pedał hamulca "bierze" od razu, bez konieczności głębszego duszenia, a hamulce działają dobrze, łącznie po blokowanie kół bez konieczności silniejszego nacisku na pedał.
Oczywiście - jest tak gdy dba się właściwie o hamulce przednie - tarcze, klocki, zaciski, tłoczki, prowadniki, itd..