Oto moja historia

Trzeba było pojechać z Białegostoku do Wrocławia i być we WRO na 9 rano. Pojechaliśmy we 2: ja i mój kumpel moim dupowozem (mondeo '04r). Powrotny start z WRO ok godziny 15. To był jakoś przełom stycznia i lutego (ze dwa lata temu) więc ogólnie większość jazdy po zmroku. Ja zmęczony dodatkowym szkoleniem od Warszawy spałem jak zabity - obudziłem się pod sklepem nocnym 200 metrów od mieszkania mego kumpla, było ok 22. Kumpel poszedł po piwo do sklepu a ja w tym czasie zająłem miejsce kierowcy. Widzę, że w oddali za murem cmentarza czaja się psy. Kumpel wraca i mówie do niego żeby pas zapiął bo stoją (oni ogólnie czatowali tam na tych co wyjeżdzając z pod nocnego jadą w lewo przez podwójną ciągła). My dajemy w prawo i grzecznie sobie jedziemy osiedlową uliczką. Widzę w lusterku że ostro dają za nami. Mówie do kumpla, z lekkim niedowierzaniem, że chyba nas gonią

. A jak - zatrzymują. Stajemy grzecznie, opuszczam szybę i gaszę silnik żeby nie pomyśleli że uciekniemy

. Do mnie podchodzi jeden i gada swoja standardową formułkę a drugi otwiera dzwi pasażera i pada pytanie: "dlaczego pan prowadził pojazd". Zbaranieliśmy...Obaj zmęczeni, ostatnie marzenie to wypić piwo i pójść spać

. Po dłuższej chwili milczenia z nasze strony (patrząc jeden na drugiego zastanawialiśmy sie o co kur... im chodzi) pada ponowne :"powtarzam, dlaczego pan prowadził pojazd". Kumpel odpowiada: "a co nie wolno?" - "to pan ma prawo jazdy?

- proszę okazć!". Nadal oczekują wyjaśnień dlaczego on prowadził. Pytam kolegę do któego momentu zaczynamy opowiadać ;D - on na to, żeby od początku (czując oczywiście, że będzie ciekawie;D ).
Wykładam im więc nasze ostatnie 25 godzin życia: wyjazd, szkolenie, powrót w ciężkich warunkach i ogólne nasze zmęczenie. Pada pytanie ze strony policjantów do kumpla: "i co mamy uwierzyć, że pański kolega odzyskał nagle siły witalne na nasz widok?

" Wtedy moje zmęczone szare komórki lekko się otrząsnęły i zrozumiałem o co im chodzi... Walę więc prost z mostu bo szkoda mi czasu...: "jeśli panowie podejrzewają, że którykolwiek z nas jest po wpływem alkoholu to prosimy o natychmiastowe badanie alkomatem!" - "to panowie są trzeźwi? - tak?".
Opadło mi chyba wszystko co może opaść

. Myślę sobie - co za debile...(prewencja to była oczywiście).
Widząc, że nic nie ugrają czepiają sie do gaśnicy, trójkąta no i każa otworzyć bagażnik (oczywiście o stanie technicznym auta nawet słowa nie pisnęli, a pewnie jakbym polonezem jechał to byłby ich główny punkt). W bagażniku świerzo pobrane z magazynu zastępcze zestawy komputerowe, drukaki laserowe itp. Już myśleli że skroiliśmy ;D. No to ja im stanowczym głosem ze mogę WZki przedstawić -nawet nie spojrzeli...
Kumpel nie wtrzymał i na głos w samochodzie: no k.. co za debile

Widząc, że nic nie ugrają prosza o dokumenty i ida do radiowozu. My wyluzowani śmiejemy się i czekamy na dokumenty. Wracaja (po 30 min) i wala do kumpla, że dostanie mandat za przekroczenie podwójnej linni ciagłej (fakt jadąc do tego sklepu przejechał przez nią). On na to, że takowej nie zauważył bo śnieg przykrywał ją a znaków pionowych nie było. Oni na to, że wiedzą że ona tam jest ;D. On, że tego nie wie bo to nie jest jego okolica (meldunek ma u babki w innej części miasta), ale jak oni uważają że ta linia jest widoczna to my chętnie teraz tam podjedziemy i zrobimy zdjęcia...
Wycedzlili przez zęby "dobranoc" i tak się to skończyło...
Widać po powyższym jakie to taborety czasami się trafiają. Najważniejsze:spokój, stanowczość i chęć natychmiastowej konfrontacji (oczywiście jeśli wiemy że mamy o co walczyć).