Watek co prawda stary, ale mysle ze wciaz aktualny. Moge sie podzielic moja - niestety na 99% zakonczona - historia ze 125p. Uwaga bedzie dosc dluga.
Poczatkowo plany byly rozne, w okolicach 2010 roku rozwazalem zakup Poloneza (Caro Plus), lecz wowczas nic z tego nie wyszlo. Nie chce sie rozpisywac, bo mialem rozne pomysly, w kazdym razie temat powraca w 2012 roku. Takze z Polonezem. Uzeram sie mnostwo czasu z ludzmi, ktorzy mowia mi zebym tego nie robil. Poczynajac od ojca, ktory podchodzi do tego w typowy stereotypowy sposob, az po wujka, ktory mial w zyciu dwa Polonezy Caro - jednym zrobil 360 000 (niestety nie pamietam ktory rocznik), a drugim jezdzi do dzis, kiedy rozmawialem z nim mial na liczniku 160 000 - jest to auto mojego zmarlego juz pradziadka, Caro ze spojlerami Oriciari z 1994 roku, jezdzilem nim gdy bylem maly i dobrze pamietam wnetrze. Opowiadal o zmianach amortyzatorow co rok, co kosztowalo go za kazdym razem 2000 PLN - ale jego sposob jazdy i przeciazanie auta tez robily swoje. Dlugo sie to ciagnelo, ale w 2013 roku pojawialo sie swiatelko w tunelu. W koncu w listopadzie kupilem jednak FSO 125p z roku 1990 w kolorze granatowym. Nie bylo wolne od wad, a wylozylem na niego 3 moje pensje. Mimo dalszego sceptycznego podejscia mojego ojca jeszcze tego wieczoru przyszedl i powiedzial, ze szanuje bardzo ze podjalem taka decyzje i bylem konsekwentny. Moja narzeczona tez bardzo polubila moje auto - od zawsze akceptowala moj wybor i akceptuje tez Poloneza.
Po tygodniu samochod nie mial przede mna zadnych tajemnic. Jezdzac nim nie czulem w zaden sposob, ze to archaiczna konstrukcja, a silnik 1.5 potrafil wycisnac wiecej, niz sam przypuszczalem. W pierwsza dluga podroz ruszylem niestety dopiero po jakims czasie - wczesniej wszyscy tak mi to odradzali, ze dla swietego spokoju sie zgadzalem. W miedzyczasie trafialy sie czasem osoby, ktore chcialy go zakupic, a chyba nie musze mowic o natloku starszych panow, ktorzy "mieli takiego"

Jakie byly jednak reakcje innych ? Poczatkowo prawie nikt sie nie ucieszyl, kilka osob zwyczajnie szanowalo moj wybor, reszta burczala cos o zagranicznych. Ale co mi tam bylo, kochalem to auto i juz. Gdybym cofnal sie w przeszlosc o 15 lat, to nie robloby to na nikim wrazenia. Samochodem jezdzilem gdzie tylko sie dalo, po miescie praktycznie wszedzie, czesto tez do okolicznych wsi itp. W wakacje przyszedl czas proby, jeszcze w lutym postanowilem sobie, ze spedze z narzeczona urlop nad Balatonem - z racji odbywajacego sie tam zlotu, a potem zostane na jeszcze kilka dni. Oczywiscie na miejsce zalozylem pojechac zdalnie, bez lawet czy innych takich, uzytkujac samochod codziennie. Przed wyjazdem zmienilem olej, a poniewaz wszystko inne dzialalo, to pojechalem. Nikt nie wierzyl, ze mi sie uda i od razu mowili mi co zrobic jak trzeba bedzie wysylac lawete na Slowacje.
Pojechalem wiec. Wyjazd z noclegiem w Czestochowie, zeby bylo blizej. Stamtad postoj na stacji w Tychach (na siku), gdzie dalem sie przejechac mlodemu pracownikowi stacji, ktory byl wniebowziety i chyba przekonalem go do kupna wlasnego egzemplarza

Okolo godziny 8 stanelismy w Zywcu pod czyjas chalupa na sniadanie. Potem ostatni postoj w Wegierskiej Gorce, gdzie zatankowalem do pelna i huzia na Slowacje. Przejezdzalem przez Zwardon, wiec musialem pokonac gory, ale mimo duzego nachylenia Fiat dzielnie jechal. Slowacy ogolnie nie byli zbyt mili, kiedy probowalem wyprzedzic jedno auto, zjezdzajac ze skrajnego prawego pasa, to trabili na mnie, podobnie jak grozili mi z samochodu kiedy stanalem na poboczu w miejscowosci Cadca. Ale z drugiej strony przestalem sie im dziwic, kiedy stanalem na poboczu na obrzezach Bratyslawy, to zza krzaka wylonil sie Mercedes wypchany cyganami. Na szczescie widzac Fiata uznali, ze jestem biedakiem :D Na autostradzie jechalem w granicach 120 na godzine, dopiero w drodze powrotnej przyspieszylem do 140 na dluzszy odcinek, po drodze wzialem tez slowaka-autostopowicza, z ktorym gadalismy w jezyku esperanto. Za Bratyslawa wjechalismy do Wegier i znowu na autostrade, a potem zjazd na Veszprem i do Tihany. Jakie bylo moje zdumienie, kiedy zobaczylem, ze nie swieci sie jeszcze rezerwa (a tankowalem jeszcze w Polsce !). Nastepnego dnia parada, na ktora zaspalismy i zlot na ktorym pewnie niektorzy z was mogli mnie poznac. No i zaczely sie wakacje. W miedzyczasie oczywiscie postanowlisimy odwiedzic Budapeszt, wiec zalalem do pelna samochod i pojechalismy (caly czas jezdzilem po okolicy te kilka km do Tesco i z powrotem

). Zrobilem sobie pamiatkowa fotke z Fiatem na tle parlamentu, a potem nadszedl czas na powrot. Znowu zgarnelismy autostopowicza, ktory okazal sie byc francuzem, jechal na jakis festiwal techno po drugiej stronie Balatonu. Jako ze byly wakacje to uznalem - czemu nie. Ostatecznie nadlozylem jakies 120 km

Przy pensjonacie bylismy juz bardzo pozno, okolo drugiej w nocy.
A teraz najwieksza ciekawostka wyjazdu. 3 dni wczesniej moja narzeczona zgubila plywajac w jeziorze pierscionek ode mnie. Plywalem chyba z godzine w tym miejscu, ale nic nie znalazlem. W Budapeszcie bylo jednak cudownie i pogodzilismy sie ze strata. Gdybysmy nie odwiezli francuza, to bylibysmy duzo wczesniej i pewnie juz spali. A tak ... Zajezdzamy na miejsce. Nagle widze, ze cos sie rusza przy jeziorze i w naszym kierunku idzie pletwonurek. Na dodatek ma w reku ... wykrywacz metalu. Skoczylem do niego i opisalem mu sytuacje. Skubaniec znalazl go. A wiec jednak dobra karma wraca

Nic nie dzieje sie przez przypadek. W nagrode z racji braku gotowki dalem mu najbardziej oryginalny prezent na swiecie, ktorym byl plan drogowy DDRu z 1980 roku !
Powrot do Polski i kalkulacje, z ktorych wyszlo, ze zrobilem samochodem prawie 2500 km. Bez zadnej awarii. Dzieki temu moj ojciec zwrocil honor i polubil chyba moj samochod. Mimo, ze niedlugo potem musialem robic zardzewiala podloge

To jednak widzialem, ze wyraznie cos sie zmienilo i to w tak krotkim czasie. Juz nikt nie pytal mnie "po co mi ten samochod". Sporo osob mnie rozpoznawalo, sporo chcialo pogadac. Dzieci pytaly rodzicow "co to jest ?", na co ja oferowalem ze moze zajrzec do srodka, ale z reguly sie wstydzily bidulki

Pare osob zaczelo mnie nawet bardziej szanowac, ze wybralem wlasnie 125p jako moj samochod. Mimo, ze nigdy nie byl cukierkiem, to zawsze jednak staralem sie, zeby wygladal jak najlepiej bedac w ciaglym uzytkowaniu. Tak jak w 2012 roku widok Poloneza czy Malczana w okolicy to byla rzadkosc, tak niedawno nastapil doslowny renesans tych pojazdow i czasami parkowalem pod Biedronka obok Malucha, niczym lata temu.
Zwiazalem sie z samochodem bardzo. Dla wielu okolicznych mieszkancow auto przestalo byc ciekawostka na drodze, a stalo sie czestym widokiem. Mimo tego, ze przydarzyla mi sie awaria, to planowalem ja szybko usunac. Niestety, ale lepsza opinia rowna sie takze wieksze zainteresowanie - i tak miesiac temu stracilem mojego Fiata. W momencie tyle wspolnych chwil razem, kilka przygod i te ktore moglbym przezyc zniknely, wraz z rzeczami ktore mialem w srodku (dokumenty jednak zawsze mam przy sobie). Nie plakalem, bardziej bylem zly, ale zycie idzie naprzod. Mimo pomocy wielu osob nie udalo sie go odnalezc, wiec po krotkim czasie pogodzilem sie ze strata. Wtedy tez podjalem decyzje o zakupie Poloneza, po ktorego jade w ten czwartek. I wiem, ze tez dostarczy mi wiele wspomnien i takze pokaze na co go stac

Po calym zdarzeniu slyszalem jednak wiele rzeczy, ktore napawaja mnie optymizmem. Wujek po tylu latach wylozyl pieniadze i odszykowal swoje Caro, wreszcie wyglada jak dawniej, jest zadbane i niepowgniatane. Kilku mlodych ludzi z miasta kupilo sobie Maluchy jako ich pierwszy samochod. Jak wspomnialem na drogi wracaja Polskie samochody. Opinia poprawila sie niesamowicie. To samo obserwuje zreszta w innych dziedzinach. Mam duzo gitar wyprodukowanych w Polsce, ktore wciaz nie maja powszechnie dobrej opinii, podobny typ hejtu jak na Polonezy. A ja kocham je wszystkie i mialem za bezcen

I to tez sie zmienia, pojawia sie duzo mlodych ludzi, ktorzy chcieliby zaczac przygode z gitara wlasnie na Polskim sprzecie. To napawa wielkim optymizmem. Finalowym akcentem pozostaje jednak moj tata, ktory nadal nie rozumie po co chce kupic Poloneza

Wiem ze sie rozpisalem, ale mam nadzieje, ze dyskusja na nowo rozgorzeje, a Wy macie podobne odczucia jak ja - ze jakas zmiana jest. Pozdrawiam