Zbieram na nissana
Lepiej zrobić tak, żeby Polonez tak jechał.

Ja kupiłem dzisiaj kompletny wydech bez katalizatora do Atu Plusa teścia, bo się okazało że rura i tłumik środkowy dziurawe. 160 zł + 30 zł wysyłka za cały komplet wydaje się ceną dość atrakcyjną, produkcja POLMOstrów.
Poza tym, wsiadam sobie do samochodu i widzę, że w moją stronę idzie elegancko ubrany, drobny starszy człowiek. Poprosił mnie, bym go podwiózł. Ja pytam gdzie, a on że na Oksywie/dzielnica Gdyni (chociaż byliśmy na Oksywiu). No ale pytam, na jaką ulicę, gdzie. No a on mi wskazuje ręką kierunek, no to zapytałem, czy pasuje mu na Bosmańską pod Biedronkę. Potwierdził, no to powiedziałem ok, niech Pan wsiada. Wsiadł, ruszyliśmy, coś tam mówił do mnie o pogodzie, o tym, że za młodu o tej porze to na nartach w górach śmigał, ogólnie bardzo miły, kulturalny starszy człowiek, powiedziałbym że w wieku około 70 lat. Po jakimś czasie, tuż przed dojechaniem do celu, stwierdził, że nie tu, że gdzie indziej chciałby dojechać, no to zapytałem, czy chodzi mu o ulicę Dąbka. On, że tak, tak. Podwiozłem go pod Biedronkę na Dąbka, serdecznie podziękował, zapytał ile zapłacić i zdziwił, gdy usłyszał, że nic, wysiadł i pożegnałem go. Chwilę jeszcze nie ruszyłem, bo byłem nieco zdziwiony tą sytuacją, zauważyłem że ten Pan nie wie, dokąd iść. Pomachał do mnie, bym podjechał i zapytał, co mu mogę poradzić, bo nie wie, gdzie iść. Zapytałem, czy chce trafić do domu, potwierdził. Zapytałem, czy wie na jakiej ulicy mieszka. Mówi, że Dąbka, ale numeru nie pamięta. Moje przypuszczenia się potwierdziły - Pan cierpiał na zaniki pamięci, albo chorobę Alzheimera. W tym momencie zgasiłem, wysiadłem i zapytałem, czy ma przy sobie jakieś dokumenty, telefon... Wyciągnął starą, skórzaną okładkę, a w niej Kartę Członkowską PTTK, a tam nazwisko i data urodzenia (1934 rocznik, dyszkę się pomyliłem, bo na 80 lat ten Pan zdecydowanie nie wyglądał), więc jakiś progres jest, ale adresu dalej nie było. Miał też telefon, a w nim raptem 6 kontaktów, żaden z nich nie był opisany "córka", "żona"... Wybieram pierwszy z listy - "numer nieprawidłowy", druga pozycja - nie było wpisanego numeru. Coraz bliżej byłem myśli o odwiedzinach pobliskiego Komisariatu, który zawsze określam mianem "13 Posterunku". Tam jest nawet gorzej, niż na 13 Posterunku... No ale pytam się go, czy kojarzy osobę o imieniu Iwonka, bo tak miał zapisany 3 pozycję w telefonie. A on, że nie może sobie przypomnieć, ale powinna znać jego adres. Dzwonię, mówię o sytuacji, odebrała jego synowa, która mieszka w tym samym bloku i nie wykazując zdziwienia na przedstawioną sytuację mówi "Teść tak czasem ma. Mieszkamy pod Dąbka XX. Będziemy czekać pod klatką." Oddałem Panu telefon, a on się mnie zapytał, czy to jego telefon, bo on nie wie... Masakra, pierwszy lepszy gnój by sobie przywłaszczył, jakby trafił na tego biednego starszego człowieka. Zawiozłem, wyszedł po niego jego syn, około 45 lat, jego córka, też w podobnym wieku i mówią, że im uciekł z domu jak ich nie było i mieli go właśnie szukać... Ciekawe, gdyby nie znalazł pomocy i nikt by go nie odwiózł, to pewnie by zamarzł, albo pojechał nie wiadomo gdzie jakimś autobusem. Pożegnałem się, Pan Zdzisław, bohater tej wiadomości bardzo zadowolony mnie pożegnał, podziękował, uścisnął rękę. Jak twierdził był na jakiejś imprezie. Ale chyba kilka lat temu, bo rodzina mówiła że na pewno nigdzie na imprezę nie poszedł... Straszne, co może stać się z człowiekiem, ale na podobną przypadłość cierpiała moja babcia, więc i nie było to dla mnie coś nowego... Wszyscy się rozeszli. A ja niedowierzałem.