Ja dzisiaj zapakowałem się zgodnie z planem do Poloneza z moją lepszą połówką, ruszamy w trasę z Gdyni do Koszalina i... po 2,5 km, na estakadzie, w godzinach szczytu komunikacyjnego, zaczął wariować. Po wciśnięciu gazu nagle obroty na obrotomierzu spadały do zera, elektryka kompletnie zwariowała aż w końcu zgasł. Bo chwili zastanowienia "co robić?" - posadziłem dziewczynę za kółko i zepchnąłem Poldka do zjazdu z estakady. Co się okazało - padło ładowanie na całej linii. Chwila konsultacji telefonicznej z teściem i padło hasło "kup regulator napięcia". Mój niezawodny kolega G7MISIO z malinowego Roverka zaciągnął mnie z powrotem, po drodze kupił regulator. Na spokojnie wytargałem alternator i akumulator, i do akademika - aku się ładuje, regulator wymieniłem, szczotki w starym wyglądały na mocno starte i liczę że to był powód całego zamieszania, a jutro rano zobaczę co z tego wszystkiego wyszło. Pierwszy raz rozkraczył mi się na drodze, pierwszy raz... kiedyś musiało to nastąpić, i tak lepiej że blisko niż w środku trasy.