więc dalej niszcz lakier pastą ścierną
Jak już pisałem - jak na razie, w swojej karierze za dużo tego lakieru nie naniszczyłem

ale nie ważne...
i wyślij kolejną sztukę na szrot, jak ostatnio
Niestety - nie należę do tych co biorą kolejne auta na przemiał, od zawsze przywiązuje się do swoich rzeczy. Uwierz lub nie, ale nie przyszło mi to łatwo; przez durny sentyment bujałem się z ostateczną decyzją ponad pół roku... Ale w tamtym przypadku wieloletnie zaniedbania, licząc od tych jeszcze z przed "mojego władania" nim załatwiły sprawę tak, że nawet jak by wpakować w niego podobnie co Ty w swojego, to i tak trzeba było by co chwila coś poprawiać. I to nie z powodu stłuczki... Natomiast po wymianie ponad 1/2 samochodu (pomijając już sensowność tegoż i to, że to co już było pare lat wstecz porobione -tj.powzmacniane/pospawane- zaczęło lecieć znowu) czy nadal było by do czego ten sentyment żywić?
Posłałem na złom? Tak. Bo co miałem zrobić? Hodować jako pomnik przyrody pod blokiem czekając aż w totka wygram?

Czy może było upudrować trupa i wystawić na allegro jako kolekcjonerski rarytas (bo w końcu miał niecałe 90kkm org. przebiegu, tylko co z tego?) z uporem maniaka twierdząc że "stan dobry, do malutkich poprawek"

Tobie za to szczerze gratuluje wytrwałości, i przyznam się - zazdroszczę momentami bezkompromisowości w podejściu (o budżecie nie wspominając

) jak i samego samochodu

Ale też przypominam, że nie każdy i nie zawsze może sobie na to pozwolić...
Można się śmiać lub współczuć ale jak na razie dla mnie Polonez to nie tylko hobby czy zabaweczka, ale też auto na co dzień, do pracy i na wakacje, i mimo różnych minusów uważam że dzielnie sprawdza się w tej roli.