Bo zasadniczo ich intencją nie jest ingerencja w pole numerowe. Jakby wycięli część z polem numerowym i wspawali z innego samochodu to już byłoby nielegalne.
Z cyklu prawodawca nie przewidział. W przykładzie powyżej praktycznie nic nie zostało z oryginalnego nadwozia. Właściwie to nie musieli wycinać tabliczek znamionowych z nadwozia, bo de facto wycięli z auta wszystko poza tabliczkami, słupkami i fragmentem podłogi, a resztę sobie uspawali. Różni się to od wymiany nadwozia właściwie tylko tym, że fabryczna część zamienna raczej się nie rozpadnie, a tu nie wiadomo jak dobrze to spawali
Jeśli dobrze rozumiem, problemem jest to, że nadwozie-część zamienna posiada swój nr VIN. Gdyby go nie miało, nie byłoby problemu, dlatego nadwozia produkcji FSO nie można zalegalizować, a nadwozie produkcji wuj Mieczysław i stryj Staszek już jak najbardziej bo przy takowym nie przenosisz nr VIN, tylko naprawiasz nadwozie wymieniająć elementy które nr nie mają, a to że wymieniłeś 90% nadwozia nikogo nie interesuje.
Jedynym wyjątkiem jest ponowne nadanie numeru przez wydział komunikacji, ale do tego potrzebny jest fortel taki jakiego przykład podałem powyżej.
Również nielegalny, wszystko sprowadza się do tego że przepisy nadal są przewidziane pod kradzieże, nawet w przypadku samochodu którego nikt nie ukradnie, a jak go kiedyś kradli to nie po to żeby legalizować, tylko przerobić na części zamienne. Znowu jest ten sam problem, prawo zrobione pod 1.5 % złodziei, gnębi 98.5% uczciwych ludzi.
Brak fabrycznej TZ nie jest największym problemem w przypadku chęci rejestracji takiego cusia, bo TZZ za skromna opłatą ~40 PLN dorobi Ci praktycznie każde SKP. Prawdziwy problem leży w obecnych wymogach prawnych
To pójdźmy tym torem; czy nie ma możliwości żeby nadać ponownie numer z powodu zniszczenia starego jakie nastąpiło w trakcie naprawy polegającej na wymianie nadwozia?