Zakasałem rękawy i wymieniłem dzisiaj czujnik. Pomiary rezystancji jednak nie napawały optymizmem bowiem zarówno stary jak i nowy przy około 20 stopniach jakie miałem w garażu wskazywały bardzo zbliżone wartości. Po wyjęciu starego i schłodzeniu lodowatą wodą jak i podgrzaniu szły łeb w łeb.
Wyjęcie czujnika dzięki opisowi Multeca nie było już drogą przez mękę
.
Mając jednak nowy czujnik w rękach postanowiłem działać. Przy okazji wyczyściłem styki w oryginalnej kopułce oraz palec. Założyłem także nowe przewody NGK gdyż w aucie siedziały jeszcze oryginalne prawie 20 letnie Lucasy. Liczyłem że coś to pomoże bowiem styki w kopułce były mocno zaśniedziałe. Niestety po odpaleniu auto jak zwykle weszło na około 1200 obr/min. przez około 10 sekund następnie zgasło. Ponowna próba, kilka sekund średnio stabilnej pracy i to samo. Ponowna próba, zapala pięknie, kulawo chodzi, prawie nie reaguje na gaz dusząc się i gaśnie. Dopiero za 4 czy 5 razem przy lekkich przegazówkach udaje mu się nie zgasnąć i w miarę trzyma obroty choć przy zimnym silniku nie są idealne. Jazda próbna ok, jest moc, wkręca się bardzo ładnie, schodzi z obrotów też, wolne stabilne, bez falowania.
Co sprawdzać dalej?