MZ faktycznie czytałem, że części są znacznie lepszej jakości i da się tym jeździć. Żeby jeszcze nie były tak strasznie brzydkie, to bym kupił, ale wizualnie mnie odpychają. Niemcy mieli dobre podejście do mechaniki, ale designerów chyba brali z łapanki na ulicy

Co do motorów, jakby silnik wieśkowy jakoś strasznie mnie wkurzył i rozpadał się na trasie, wolałbym do tego motoru wstawić jakiś bardziej niezawodny, ale koniecznie dwusuwowy silnik, nowszy konstrukcyjnie, bo dziadostwem fabrycznego (choćby jakości wykonania karterów) jestem już zmęczony. Pytanie, co by siadło w tej ramie.
Mruk, zajeździć ten silnik bardzo łatwo i wcale mnie to nie dziwi. 2 lata temu w Stegnie jechałem dużym fiatem na taksówce. Była tam jakaś mega promocja, 3zł/kurs w dowolne miejsce w mieście. Fiat był jak nowy, właśnie kilkadziesiąt kkm przejechane od nowości. Właściciel całkiem fajny gość, ale jeździł okrutnie. Zmiana biegów przy 1500-2000 obrotów. Aż czuć było, jak ten silnik się trzęsie. Do tego zawory rąbały, ale to był najmniejszy problem, bo wibracje budy i szarpanie silnika przy takich obrotach najbardziej potęgowały wrażenia z jazdy. Przy takim traktowaniu, dodając oleje mineralne, przebieg kilkadziesiąt kkm do remontu to nic dziwnego. Współczesne auto benzynowe też by się poddało po jakimś czasie. Poczekajmy, aż będzie wysyp silników do remontu w prawie nowych samochodach po eco-drajverach szkolonych według nowych, kretyńskich zasad na kursach prawa jazdy.
Ej, nawet kolor się zgadza, rocznik chyba też. To czasem nie to auto wypluło panewy?
