Tak, nie powinienem, ale jednak to zrobiłem, kupiłem kolejnego Poloneza. Po Atu+, to kolejny model spełniający moje marzenia z czasów świetności tego samochodu i mojej. Miałem kiedyś jako daily Caro '96 i C+ '99, a ani Atu, ani Kombi nie było i okazji i szans posiadać. Do czasu.
Chęć posiadania Kombi zrodziła się pod kątem kolejnego projektu (pierwszy to A+ X20SED) i stworzenia kombi 4x4 inspirowanego prototypem Fiata 125p 4x4, a wykorzystującego nadwozie Poloneza zamiast Fiata i podzespoły Nivy. Na szczęście po uświadomieniu sobie, że w razie niepowodzenia popsuję stosunkowo rzadki model Poloneza zrezygnowałem. Zakup Kombi wbrew pozorom, to nie taka łatwa sprawa, bo albo trafiają się cukierki za chore pieniądze, albo ex-złombolowozy, albo zajeżdzone padła. Generalnie chciałem pojazd w którym nie było jeszcze zbyt intensywnie grzebane ani blacharsko, ani mechanicznie. I chyba na taki trafiłem. Od pierwszego właściciela, przebieg ~93 tys. km. Idealny nie jest, ale ideału nie szukałem (bo nie było by co przy nim robić), mimo to w wielu aspektach jego stan mnie pozytywnie zaskakuje.
Niestety ma cztery minusy, pierwszy na akumulatorze (suchar), drugi brak lpgt, trzeci van ciężarowy 2 os., czwarty brak lpgt.
Nadwozie. Jak widać na zdjęciach ma skorodowane drzwi. Lewy przód fragment dolnego rantu i przednia krawędź poniżej listwy, tylne lewe, początek puchnięcia rantu, prawy przód totalny złom z ledwo trzymającą się dolną częścią szkieletu drzwi (skutek fachowej wymiany drzwi wraz z lakierowaniem wykonanej w ASO), prawy tył spuchnięty rant. Oczywiście prawie nie istniejące korytka uszczelek na ramce drzwi. Progi powierzchowna (lub przebijająca się do spodu) korozja na połączeniach słupka B i poszycia progu i nieco skorodowany tylny dolny narożnik progu. Podejrzane pod kątem korozji są także małe obszary okolic dołów tylnych błotników i nadkoli. Delikatnie skorodowana podłużnica przednia w okolicy kolektora wydechowego i małe purchelki na słupkach A. I to wszystko, więcej miejsc gdzie zagnieździła się korozja nie zauważyłem, nawet uchwyty lewarka całe nie zgnite. Pas przedni o dziwo prawie nie pęknięty, znaczy się ma dwucentymetrowe pęknięcie, ale co widzę pierwszy raz, nie od dołu pasa tylko od narożnika lewego otworu jaki w nim jest.
Mechanicznie, tragedii też nie ma, aczkolwiek któryś z hydropopychaczy praktycznie nie cichnie. Było podejrzenie niesprawności układu chłodzenia, bo na trasie w niezbyt gorący dzień utrzymywał temperaturę dochodzącą do 100 st C. Poprzedni właściciel zamontował dodatkowy włącznik wentylatora chłodnicy bo teoretycznie nic innego nie pomagało. Przyczyną tak wysokiej temperatury okazał się brak nadciśnienia w układzie chłodzenia spowodowany niesprawnym korkiem i nieszczelnym zbiorniczkiem wyrównawczym no i brak termostatu... Hamulce przednie powodowały ściąganie przy hamowaniu. Przyczyna, zatarty tłoczek. Stare hamulce już wyleciały, bo raz tarcze były może tylko w 1/3 powierzchni nieskorodowane, dwa każdym zacisku były klocki innej firmy... Podobnie jest z tylnymi amorkami, jeden oryginał, drugi prawie nowy Statim...
Ogólnie była znikoma ilość grzybopatentów, ale jeden rozwalił system. Wiadomo jakim mankamentem w Atu i Kombi jest nieszczelny wlew paliwa, ale dziadek i na to znalazł sposób. Dostępne połączenia elementów wlewu zakleił autokitem a w całą przestrzeń między błotnikiem a tapicerką bagażnika wstrzyknął piankę montażową... Niestety okazało się to skuteczne, benzyną w środku nie waliło. Półtora dnia to gówno rwałem z wnętrza, trzy kubełki pianki, kur... na szczęście wnętrze nadwozia było kiedyś pryśnięte woskiem, więc pianka do elementów karoserii się w większości nie przylepiła, ale usuniecie jej i tak było wyzwaniem. Wlew zdemontowałem i po dokładnym oczyszczeniu miejsc połączeń jego elementów skleiłem loctite 401 i też nie wali benzyną.
Ciąg dalszy opisu pojazdu i prac przy nim wkrótce nastąpi.
ps. białe kierunki boczne to mój pierwszy i na tą chwilę jedyny mod, pomarańczowych w tym miejscu nie trawię i nie rozumiem sensu stylistycznego ich zastosowania.