Więc tak, na dzień dzisiejszy realizuję ideę polityki mateuszka kłamczuszka z poniższej grafiki:

Słowem sprzedałem Kijankę i moim jedynym samochodem na ten moment jest Kombi.
Alternatywnie Clio, które po ~30k km znów strzeliło uszczelką pod głowicą i nie ma grzania. W dodatku coś hałasuje przy puszczaniu sprzęgła.
Ewentualnie Rio, które z trojga złego wybieram najczęściej

Rozglądam się za Dusterem w 4 butach, ale to droga przez mękę. Albo zajechane trupy, albo "perełki" od handlarzy, czyli też zajechane i rozbite trupy. Gdy pojawia się godne uwagi auto, to schodzi na pniu. Np. ktoś doda ogłoszenie w środę, dzwonie w czwartek po południu, czy mogę obejrzeć w sobotę/niedzielę (wtedy mogę sobie zorganizować bezproblemowy dojazd) i słyszę "panie już nieaktualne właśnie pojechało"...
Raz nie pojechałem w weekend, bo brat marudził, że daleko, że mu się nie chce, że może szkoda w ogóle jechać. A auto zniknęło następnego dnia... Za to jak on szukał samochodu, to w nocy o północy miałem móc jechać oglądać... Rodzinka... kur... za stopka i tak powiem

Gomulsky: mam złą wiadomość, wszystko wskazuje na to, że po prostu się starzejesz
Myślę, że coś w tym jest. Priorytety mocno się dla mnie pozmieniały. Samochód to już głównie przyrząd do przemieszczania się z punktu A do punktu B. Znudziło mi się dorabianie ideologii do codziennej jazdy PNem. Ma być wygodnie, ergonomicznie i niezawodnie
Do relaksu za kierownicą mam teraz motocykl
