Siedząc przed monitorem i klepiąc w klawiaturę wszystko wydaje się łatwe i proste. Jednak zorganizować takie przedsięwzięcie to ogrom czasu i pracy ( fizyczna i psychiczna zarazem) więc nie dziwię się że nikt tutaj do tego nie chce przyłożyć ręki. Ja nawet jakbym miał czas i sprawnego poldka to bym się tego nie podjął. Skoro tak zachwalasz ile zlotów organizują posiadacze kaszlaków, to może czas abyś sam coś pokombinował z organizacją takiej imprezy?
Jakbyś nie zauważył, sam zaproponowałem, a w zeszłym roku dzwoniłem i pisałem po ośrodkach po Polsce żeby zapytać właśnie w tej sprawie. Założyłem temat na ogólnopolskim, w sumie nie pytając nawet o zgody władze klubu, czy mogę, bo takie sprawy raczej zostawały na forum klubowym. Ale sprawa się rozpłynęła, bo nie było jakichkolwiek odpowiedzi na zapytania, czy ktoś przyjedzie/pomoże w organizacji/w ogóle się zainteresuje. Tutaj jest jeszcze większy ruch, i szanse na ewentualne znalezienie osób, które chciałyby uczestniczyć/pomóc z organizacją, są większe. Drugą osobą, która robi coś w tej sprawie jest WRB, poza tym raczej cisza, oprócz osób które wyrażają chęć uczestnictwa w zlocie. Co prawda, zostało to na forum klubowym, na które nie masz dostępu, ale mogłeś zapytać, zamiast stwierdzać fakt. "Siedząc przed monitorem i klepiąc w klawiaturę nie znając tematu, acz wypowiadając się..."

Dla mnie to jest tak cholernie smutne, że ludzie od FSO, oprócz tych, którzy wpadli w wir rodzinnych i pracowniczych obowiązków, bo to zrozumiałe, że oni nie mają czasu na takie rzeczy. Od czasów lat 2000, pierwszych zlotów na jakich byłem jeszcze jako dzieciak, kiedy tak dużo się działo, ludzie się zamienili w marudnych starców i już nie mają ochoty się spotykać. Ale tylko w tym środowisku, bo gdzie indziej jest życie. Przecież ludzie z rezerwy 126p też są zabiegani, mają dzieci, pracę, i robią dwudniowy-trzydniowy (bo czasem jest fajnie i się przeciąga) zlot, bez którego ludzie sobie nie wyobrażają roku.
I żebym jeszcze nie miał co robić i siedział z palcem w dupie przed monitorem, to by był błogostan - od paru dni usiłuję ratować archiwum TVP, wożę do mojego 51m2 mieszkania taśmy z całymi programami z lat 70-80 po 5 kilo każda (zostało jeszcze parę regałów magazynowych wysokości takich jak regały na towar w "makro"), piszę petycję, jeżdżę po kraju żeby uratować od zezłomowania chociaż jedną sztukę magnetowidu dwucalowego ważącego tyle samo co pianino "białoruś", żebyśmy mieli w kraju możliwość odtworzenia tysięcy taśm, które zostały, zanim władze poślą je na złom - nie mam nawet czasu na swoją pracę, bo łażenie po archiwach, rozmowy, proszenie, noszenie ciężarów zajmują mi całe dnie, a na spanie zostaje parę godzin za mało - to mimo to jeszcze mam jakąś chęć coś robić w tym temacie, mimo, że rozsądek podpowiada, że nie powinienem się za to zabierać, bo mam co robić - i przekonywać takie marudy jak Ty, że warto się jeszcze może ten jeden raz zebrać i zrobić imprezę pod szyldem FSO PTK, zanim temat już zupełnie zdechnie, jak i ten klub. A nawet po takiej jednej imprezie, jak już by się odbyła - może pojawić się chęć kontynuacji imprez co rok, bo na żywo być może znalazłyby się kolejne osoby, którym impreza się spodoba i zechcą też pchnąć to do przodu. Najprościej jest napisać "ty, mądralo, usiądź na dupie i daj sobie spokój, bo nie wiesz ile to roboty, a jak jesteś taki cwaniak, to bierz się sam za to, bo mi i innym się nie chce". A żeby co poniektórych wyrwać z marazmu trzeba czasem napisać dosadnie, to i tak czasem piszę, "kur*" jego mać.
Z pewnych rzeczy można by zrezygnować - z koszulek, z gadżetów, z kubków. Ewentualnie zebrać to co zostało w magazynie klubowym. Nie musiałoby być didżeja i wielkiej pompy, jeśli organizacja tego pochłania za dużo pieniędzy i nakładów pracy. Myślę, że ludzie by byli zadowoleni, jakby mogli po prostu spotkać się i posiedzieć w nocy przy ognisku, bo czasem tyle wystarczy. Było parę lat przerwy w imprezach, więc myślę, ze samo spotkanie + proste i prymitywne, nie wymagające wielkich nakładów pracy i pieniędzy "konkurencje" dałoby się zorganizować.