Nareszcie udalo sie uruchomic w moim samochodzie pompe paliwa.
Zaburczala dzis o godzinie 13stej naszego czasu co zwiastowalo rychly koniec...
Niestety nic bardziej mylnego bo zabawa z tym trwala do godz. 23 po czym pompa zostala odlaczona na nowo..
Co sie dzieje:
po podlaczeniu samochod na chwilke odpalil ale pracowal jak traktor.
Po zgaszeniu nie chcial zapalic ani na benie ani na gazie.
W trakcie gdy sprawdzalismy pompe (bylo odlaczone zasilanie paliwem) udalo sie go odpalic na gazie.
Pochodzil, potem montaz pompy, odpalenie i znowu wszystko zgaslo i ani na jednym ani na drugim...
Po obserwacji silnika okazalo sie ze przy podlaczonej pompie cieknie z niego benzyna (cos w stylu jakby wlewalo jej sie za duzo..).
Napewno nie jest to wina jakiegos przewodu - wszystko sprawdzone.
I teraz tak, by go odpalic, nie wolno podawac mu benzyny i trzeba odpalic na gazie - chodzi ladnie ze az milo patrzec..
Jak tylko sie wlaczy pompe (nawet przy uruchamianiu tylko na gazie) to silnik sie tak zalewa, ze dopoki nie przestygnie to z odpalenia nici...
Co sie moglo stac bo ani ja, ani ojciec, ani sprowadzony mechanik nie moglismy dojsc..
Mechanik obstawial elektryke od przelacznika gazu.
Macie jakies pomysly - HELP!!!!
(reszta wykonanych dzis czynnosci w zakladce "Co dzis zrobilem z moim autem?")