Miałem okazję przyjrzeć się liście awarii prawie nowych samochodów we flocie. To jest masakra.
Jeszcze bym rozumiał gdyby psuły się tylko te dodatkowe podzespoły od spełniania współczesnych norm, wtryski AdBlue i inne... np. grzałka dogrzewająca płyn żeby silnik szybciej łapał temperaturę w jednym aucie się nie wyłączała i przegrzewało silnik. Żeby ją wymienić, musieli rozebrać cały przód.
Ale jest dużo awarii bardzo poważnych, silniki zatarte, wystrzelone, zepsute skrzynie biegów.
Ktoś wymyślił pasek rozrządu zanurzony w oleju (!) który się topi i zakleja smok olejowy zacierając silnik. Jakby tego było mało osłona rozrządu jest jednorazowa. Z kolei w innym silniku nagminnie pęka kaseta wałków rozrządu i rozwala się cały silnik.
To już 30-letni Polonez po trzech właścicielach jest dużo bardziej niezawodny.
Nawet z olejami jest ciekawiej niż w FSO: Toyota np. wychodzi z fabryki z olejem 0W30, 0W20, ale producent dopuszcza wszystko... włącznie z 15W40.