Witam ponownie wszystkich zainteresowanych!
Mam "zaszczyt po latach"
kontynuować mój wątek, zwłaszcza że udało mi się pchnąć temat znacznie do przodu!
Po długiej przerwie, na skutek pewnych okoliczności (m.in. potrzeba podjęcia decyzji co zrobic ostatecznie z samochodem), zachęcony powiewem wiosny, pełen nowych sił i nadziei postanowiłem znów zajrzeć pod maskę...
Do rzeczy:
1. Problem raz na zawsze rozwiązany!
2. Obyło się bez wyjmowania silnika (ufff....)
3. Dokonczenie operacji nie zajęło nawet całego popołudnia
4. Alternator, za sprawa młota i solidnego dłuta poszedł w drobny mak
5. Dłuto do rzeźbienia juz tez raczej się nie nada
6. Wspornik, mimo moich szczerych chęci, podzielił los alternatora... Dopiero drugie ( ! 2 ! ) nacięcie tulei szlifierką pozwoliło oswobodzić zapieczoną śrubę (jak koledzy sugerowali - kamień, kamień i jeszcze raz kamień...)
Miło mieć to juz za sobą!
Teraz tylko zamontuje nowy wspornik, nowy alternator (tu podziękowania dla Jimma!), zaleję nowym olejem, zrobię przegląd, naprawię/poprawię/wymienię/pomaluję pare(set) innych drobiazgów i...
Poldek wraca do życia i na Stołeczne drogi!