E, bez przesady, żeby trzy pełne obroty. Koło po prostu nie może mieć za dużych oporów, po prostu, powinno dać się ręką obrócić bez użycia większej siły. W Polonezie z przodu są łożyska stożkowe napinane, to nigdy nie będzie tak lekko chodzić jak np. łożysko kulkowe, które nie wymaga napinania (albo tylko nieznacznego).
W Polonezach hamulce, jak i łożyska, wymagają niestety dbania, sprawdzania i konserwacji, bardzo często zapiekają się prowadniki zacisków, zwłaszcza w wersjach z starszym układem, fiatowskim. Łożyska z przodu też co jakiś czas trzeba sprawdzić, zdjąć koło, ocenić zużycie rolek łożysk, wymienić towot na nowy, od nowa naprężyć je, itd..
Ja w swoim Poldoroverze nigdy z tym nie miałem problemu, bo co najmniej dwa razy do roku zrzucałem zaciski z przodu (lucasy), a z tyłu nie było roku, żebym bębnów nie zdjął i nie poregulował "samoregulatorów" luzu śrubokrętem, żeby ręczny brał na trzecim ząbku, a nie na trzydziestym trzecim, itd..
Polonez to samochód, względem współczesnych, całkowicie obsługowy i trzeba o nieco stale dbać, a będzie pracował niezawodnie lata całe. I chyba każdy posiadacz tego nomen-omen całkiem porządnego samochodu, wie o tym doskonale.
A propos - w moim Poldoroverze zmieniłem tarcze hamulcowe raz, we wrześniu 2005 roku, przy przebiegu samochodu równym 76 kkm. Dziś ma 168 kkm (+92kkm) - a tarcze NIE MAJĄ widocznego zużycia, zero progu na krańcach tarcz. Klocki są drugie, TRW, zmieniłem je w lato 2007 roku. W hamulcach nie ruszałem uszczelnień, są na 100% oryginalne.