Zakupiłem nowiutką, kompletną pompę wtryskową do diesla. Jego humory i dziwny uskok na wykresie z hamowni to właśnie przyczyna padnięcia pompy. Ledwo dojechał do Warszawy. Nawet się już umówiłem w warsztacie u sprawdzonego mechaniora od klekotów na wymianę i regulacje. Pierwszy raz oddam samochód do warsztatu

ale cena na tyle przystępna, że szkoda się męczyć, a i tak czujnika do ustawienia kąta wtrysku nie mam.
Powrót ze zlotu to też pierwsza awaria 1.4, załadowany po dach, przyczepa ważąca prawie tone na haku i wyjeżdzam z Podkońskiej i temp troszkę za wyskoka, zapobiegawczo po pasie zieleni wjechałem na rozkopaną nitkę, macha do góry-wąż chłodniczy do parownika opadł i ocierał o kółko alternatora-zrobiła się mała dziurka i z litr płynu wyleciał. Szybka akcja 2 cybanty i kawałek złączki od węza ogrodowego, i pojechałem dalej

Potem jeszcze skończył się gaz i na oparach czegoś co było w zbiorniku ( zdziwiło mnie, że w ogóle coś było

) dotoczyłem się do stacji. Wizja pchania 2 tonowego zestawu pod góre trochę mnie przeraziła, ale dał rade
