Ni stąd, ni z owąd, tak po prostu złapałem RGF-a*

(* - Radiator Goes Fucking)
Parkuję pod domem, a tu coś się dymi spod maski... Oho, już kałuża pod autem.
Otwieram maskę, a ze środka chłodnicy sika sobie wartkim sikiem woda na silnik...


Ni kuta nie wiem od czego tak walnęło<co>
Wytargałem z piwnicy starą, też dziurawą aluminiową (na grubych rurkach), wygoliłem wokół dziury szlifjerą i próbowałem zlutować na kwas. Lutuje się to nawet nienajgorzej.

Kilkanaście razy poprawiałem bo ciśnienia nie trzymała, aż okazało się, że ma drugą dziurę zaraz pod dolnym mocowaniem wentylatora, niestety na dolnej krawędzi...

Ma ktoś z Wawy/okolic może chłodnicę i nie jest już na majówce?
