Dobrze powiedziane, o tym brudzie.Jak ktoś kojarzy zespół Houk, to polecę klasyką
Z zewnątrz się błyszczy, w środku wszystko gnije
Generalnie, z racji tego, że mieszkam sobie spokojnie na wsi, to sobie mogę rozebrać poloneza w garażu wywietrzyć po zimie, a całą wykładzinę potraktować płynem, np. zwykły dimer i myjką ciśnieniową.Wisi sobie potem na sznurku i schnie na wiosennym słonku i wietrze.To samo robię z fotelami.Przednie fotele (IG standard) mam częściowo obszyte dermą (czarne elementy) a u góry oparcia, pomiędzy materiałem w krzaczki, a tylna częścią, mam wszyty zamek, jak w zagłówkach, dzięki temu, nie muszę rozbierać całości, tylko sam materiał siedziska i oparcia, reszta zostaje.Boję się wrzucać do pralki, bo to ma swoje lata, a myjka, to nawet krzywdy mu nie robi, bo to zimna, a nie gorąca woda.Później jeszcze przepłukuję w ciepłej wodzie i na powietrze.jak wyschnie, to mam czyściutki materiał.W aucie aż inaczej.Jest troszkę pracy, ale warto.Wiadomo, ze można wyczyścić odkurzaczem itd. jak się dzisiaj robi, ale to nie to samo, a ja mam warunki, by się tak bawić.Zresztą, wszyscy wiedzą, że po zimie, to jednak zawsze trochę stęchlizny się zgromadzi w aucie, szczególnie pod wykładziną.Jak ktoś lubi intensywne doznania, to polecam smród zdechłej myszy w samochodzie.Wlazła mi raz taka jedna co caro, bo tam dziury wszędzie i ładnie je*ało, jak tylko uchyliłem szybę.Rozbierałem wszystko z wykładziny itd i myłem w środku myjką, za nadkolami itd, bo tam gdzieś leżało truchło.Suszyłem trzy dni, ale pomogło.Takie małe gówno, a smród niesamowity
