Powrócił z wrak-race wczoraj.
Troszkę uszkodzeń, ale cało do mety i w finale okolice 7 miejsca (dokładnie nie wiem)
Ponad 50km "oesowych" po bardzo dziurawym torze, często się latało, dzwonów też kilka zaliczyliśmy.
uszkodzenia:
w eliminacjach, przepychając się z civicem, dostaliśmy strzał w skręcone koło od jeszcze jednego pacjenta iii... ukręciło przekładnie! miałem obrót luzem i lekki skręt w lewo, a po 3 obrotach w prawo jechał prosto i dalej się blokowała. Koszmar, a jeszcze z 15minut biegu zostało. Raz wpadliśmy na drzewo, 3 razy w krzaki i 2 razy na wał, ale udało się ukończyć kwalifikacje na 7 pozycji z 18.
chwila przerwy na serwis-zamontowana druga przekładnia i auto w sumie bez innych przygód wyjechało na półfinał.
tu było grubiej- urwały się drązki reakcyjne mostu, zgięliśmy felgę i półoś. Dojechaliśmy na 3 pozycji z 15.
Finał był najgorszy. zaraz po starcie dostaliśmy strzał w tył, obróciło nas, auto zgasło i staliśmy pod prąd na wyjścu z szybkiego łuku.
Nie chciał dziad zapalić i tylko czekaliśmy, aż zrobią kółko i w nas przywalą... 3 nas ominęło, a golfik wpadł centralnie na czołówkę. Aż zabolało. z golfika nie za bardzo było co zbierać, a poldek odpalił!
Rzuciliśmy się w pogoń, jednak okazało się, że zamek maski się poddał i zaczęła się podnosić przy ~50km/h więc na każdej prostej się otwierała, sposobem na "bloki przed każdym zakrętem" udawało się jechać.
Na ślepo próbowaliśmy nadganiać, ale było trudno, waliliśmy więc w każdego, którego udało się dopaść

ponad połowa składu nie dojechała, 2 udało wyprzedzić.
maska pomimo tego, że otworzyła się 164razy nie stłukła szyby.
Z przodu wszystko żyje, silnik działa-jest ok parę poprawek i następnego też przejedzie
