Nadarzyła się okazja kupna młodszego (2000) GSi w zdrowej budzie za naprawdę śmieszny pieniądz. Obejrzałem, pojeździłem, masa pierdół do zrobienia, ale nic poważnego. I tu rodzi się dylemat, czy robić podgnitego 1.4 za kilka koła czy przesiąść się do zdrowszego muła bagiennego, przełożyć fotele, boczki (tam są szare szmaciaki z ubytkami, u mnie welurki), przełożyć Riale i w dalszej perspektywnie zainstalować paliwo przyszłości, na takim jeździłem 2 lata temu i były to moje najprzyjemniejsze 3 miesiące za kółkiem. Powiem Wam, że Rover naprawdę zagina czasoprzestrzeń w porównaniu do OHV, zbiera się pięknie nawet z (prawdopodobnie) dłuższym mostem, OHV z kolei nie trzeba tak wysoko kręcić, ale wyżej dupy nie podskoczy. To jakiś rodzyn z nagrzewnicą z Trucka, brzydki jest ten panel, kolor srebrny też brzydki, ale zdrowy i ze sporo mniejszym przelotem. Muszę się przespać z tym tematem.