odc. 11 – Jesienne porządkiProza życia sprawiła, że Eksportow został wyeksportowany z garażu, najpierw na 2 miesiące na posesję sąsiada, a na koniec wylądował jako prawdziwy odrzut przed bramą. Przestał tam biedaczyna pół roku. Co jakiś czas tylko przypominałem sobie o nim żeby wsadzić jakieś wyselekcjonowane brakujące części do bagażnika. Dołączyły wygłuszenia, kpl opon i mnóstwo drobnicy czy osprzętu.
W październiku postanowiłem przerwać ten spokój i wyrwać Poldka z otaczającej go coraz bardziej natury. Zaczęły go już oplatać jakieś pnącza, pod spodem rosłą trawa. Zimowe solenie ulicy doprowadziłoby lewą stronę nadwozia do stanu agonalnego. Poza tym przeszkadzałby w odśnieżaniu
Zawsze lepiej jak jeździ o własnych siłach – prawda?
Przypiąłem linkę do tylnego zaczepu i przeciągnęliśmy samochód jakieś 20m do tyłu. Rdza z tarcz starła się nieco i dało się przepychać ręcznie w jedną osobę. Jestem zadowolony ze zrobionych przez siebie zacisków. Miałem zagwozdkę gdzie przyczepić linkę z przodu – zaczepu holowniczego nie ma, ma za to spoiler skutecznie ograniczający dostęp do zawieszenia. Oparłem ją wreszcie o przedni nosek i zaczepiłem do poprzeczki zawieszenia w komorze silnika. Wóz gładko wylądował pod garażem. Od razu w ruch poszły akcesoria do mycia. Pod maską musiałem odkopać ze starych liści i mułu przód podłużnic. W przejściówce wszystko spływa z maski do noska, a potem może się tylko cofnąć na podłużnice. Specyficzne.
Na pierwszy ogień poszło wnętrze. Rozłożyłem wygłuszenia podłogowe i dywany, przeprowadziłem przewody słupków B, przykręciłem kanapę i przednie prawe siedzenie do podłogi. Okazało się, że do fotela kierowcy nie mam szyn.
Zrobiłem porządek w bagażniku – wywaliłem trochę pudełek i toreb, spakowałem wszystko w dwa pudła – wnętrze i mechanika. Od razu zrobiło się luźniej.
Wyjąłem przednią szybę żeby zrobić zaprawki w ramie okna. Kosztowało to pęknięcie, bo uszczelka bez klina weszła bardzo głęboko, a ja byłem zbyt niecierpliwy i nacisnąłem za mocno punktowo szybę. Szkoda. Dobrze chociaż że była klejona. Oczyściłem narożniki pod uszczelką. Przeleciałem się dookoła samochodu z dremelem i oczyściłem szczotką ogniska rdzy. Nie jest tragicznie – całą korozja to tylko drobne ogniska – bez perforacji. Zamalowałem co trzeba brunoxem. Na wierzch po przeszlifowaniu pójdzie L-46. Pod maską psiknąłem to, co oblazło od płynu hamulcowego, ułożyłem z powrotem wiązki.
Włożyłem nieszczęsną przednią szybę. Włożyłem od razu klin w uszczelkę. Na zwolnionej wchodzi jak w masło. Wcześniej jak próbowałem na założonej, to w minutę udawało mi się wepchnąć centymetr klina. Robota dla Syzyfa. Samo włożenie szyby z „zaklinowaną” uszczelką idzie gładko. Moje doświadczenie z Poldka i 125p. najpierw szyba, następnie klin i wkładamy komplet.
Wymyłem zmywaczem i piaskiem zbiorniczek wyrównawczego. Wyczyszczony dumnie zajął swoje miejsce pod maską. Korzystając z dobrego dostępu założyłem mechanizm wycieraczek – zdjęty na zaprawki pod ośkami.
Przygotowałem silnik do włożenia. W garażowym totolotku wypadło na silnik 115C, który wcześniej jeździł w kombiaku. Został wyjęty, zabezpieczony – można wkładać bez sprawdzania. Musiałem uzupełnić jedynie kilka drobiazgów.
Założyłem pompę z poloneza – na trzy króćce. Z silnikiem na zewnątrz można precyzyjnie ją zmontować i ustawić. Książka podaje jedynie ile ma wystawać popychacz ponad płaszczyznę. Ja mam swój sposób. Rozkręcam pompę paliwa i przymierzam samą podstawę. Ustawiam popychacz na maksymalne schowanie i reguluje uszczelkami tak, aby całkowicie skasować luz pomiędzy popychaczem a dźwignią pompy. Po dokręceniu podstawy dźwignia wewnątrz musi drgnąć. Pomiędzy izolator a pompę dajemy cienką 0,3mm, regulujemy pomiędzy blokiem a izolatorem.
Oczywiście podstawa pompy musi być wyrównana. Imadło+młot, jeśli są odkształcone uszy, potem dotarcie na płycie i papierze ściernym. Warto zakładać podstawę pompy nowszego typu – mającą 6 otworów na godzinach „11,1,3,5,7,9”. Są sztywniejsze przy podstawie niż starsze „12,2,4,6,8,10” i mniej się odkształcają. Pod nakrętki stosuję podwójne podkładki i wyrównuje pilnikiem powierzchnie łapy pod nimi – żeby zlikwidować zacinanie podkładek w podstawie. Dlatego też nie wolno dokręcać na maxa pompy. Podstawa rozszerzając się cieplnie przytrzymana za mocno nakrętkami gdzieś musi uciec. Skoro nie na boki to do przodu.
To wszystko pomaga w uszczelnieniu i ogranicza odkształcanie się podstawy pompy.
Pompę złożyłem na nowych membranach. Uszczelki pokryłem cieniutką warstwą Dirko.
Kolejna różnica – zdjęcie wentylatora i sprzęgła. Odkręciłem je po prostu i zostawiłem pompę bez dodatkowych ingerencji. Stercząca piasta sprzęgła sterczy z przodu, ale z wentylatorem na chłodnicy się minie. Przy okazji obejrzałem i naciągnąłem pasek klinowy. Odkręciłem żeliwny kolektor wydechowy. Nie będzie już potrzebny
Założyłem łapę sprzęgła, łożysko wyciskowe (wybierałem z dwóch – nie ma jak klęska urodzaju). Założyłem nową osłonę gumową na łapę. Znalazłem linkę w teflonowym oplocie.
Na pokrywę zaworów przykręciłem sterowanie przepustnicą – wymagało to wygięcia blaszki i wywiercenia dodatkowego otworu. Jeśli będę to robił jeszcze raz to zwrócę uwagę, aby wspornik mniej wchodził w światło śruby mocującej pokrywę.
Silnik gotowy na eksport. Więc na hak i jazda! Przy okazji go zważyłem. 115kg. Bez aparatu i kolektora, ale z olejem. Siadł elegancko. Jakby jeszcze skrzynia była na luzie miałbym pół minuty mniej szarpania. Skręciłem go ze skrzynią pamiętając o wszystkich blaszanych osłonach, plecionce masowej, założyłem sanki, rozrusznik, kolektor GSI, pierwszy tłumik… I kurna, co dalej? Tłumików mam ze dwa komplety, ale nic pomiędzy. I musze się zdecydować na jakiś system. Czy caro czy Std. Zobaczę, co się trafi po ludziach.
Przy okazji oglądania go na spokojnie z kanału. Podłoga i progi są zdrowe. Może gdzieś gdzie odpadł bitex cos wychodzi. Sporo jest śladów eksploatacji na obniżonym zawieszeniu. Wahacz lewy przy podstawie, łapa skrzyni, sanki. O jeden zwój za daleko…
W komorze starczyło kabli do rozrusznika i alternatora. Linka gazu i sprzęgła zapięte. Nagrzewnica i chłodnica podłączone. Dobrałem górny wąż do chłodnicy z nie wiem, czego, ale dzielnie spiął fiatowski termostat i poldkową chłodnicę. Zdziwiło mnie, że masa do włącznika wentylatora w chłodnicy nie jest pociągnięta razem z sygnałem do przekaźnika w jednej rurce. Kolejna ciekawostka, którą muszę podpatrzeć w oryginalnym wykonaniu. Czujniki temperatury i ciśnienia podpięte.
Ustawiłem wał w odpowiednim położeniu, włożyłem elektroniczny aparat zapłonowy, podłączyłem przewody WN.
Dawno już nie grzebałem w polonezowskiej komorze – tam jest naprawdę luźno!
Nie byłbym sobą gdybym nie spróbował odpalić silnika. Podłączyłem aku, zmywacz w dolot i ognia! Silnik zagadał i ogłuszył nas rykiem praktycznie wolnego wydechu. OK. Plan eksportu na dziś wykonany!