Każdy czyta i nikt nie komentuje
odc. 12 – Per aspera ad astraNa samym zmywaczu daleko nie dojedziemy. Zatankowałem wachy do kanistra i zalałem dno baku. Wcześniej jednak wkleiłem dawniej oderwany króciec powrotny. To raczej dla uszczelnienia, bo siedzi ładnie w baku.
Sprawdziłem cybanty na króćcach układu chłodzenia. Nie kupujcie nigdy opasek firmy NORMA – gówno jakich mało. Ślimak przeskakuje przy mocniejszym dokręceniu. Na przepłukanie zalałem układ wodą. Zobaczę czy będzie rdzawa – wtedy dodam ocet.
Aku podłączony, ssanie, psik zmywaczem na dobry początek i kręcimy. Silnik przepalił, przygasł, PSIK, zaskoczył, pracuje na podwyższonych ssaniem obrotach. Smród benzyny… Wyłączyłem. Zalany beną blok – co jest? Okazało się, że kiedyś pożyczyłem z tego gaźnika dyszę główną 1 przelotu i zostało dziursko.
Pudełko z dyszami, torebka FSO, wybrałem obsadę z wkręconą 115. Może być. Wkręcona na miejsce. Kolejna próba odpalenia.
Silnik chodzi i ryczy. Ciśnienie oleju zgasło, nic nie wycieka. Próbuję zejść na niższe obroty – praktycznie od razu przygasa. Biorę lampę stroboskopową, podłączam – zapłon w miarę OK. Tak jak ustawiłem na oko 7 st wyprzedzenia. Odkręcam troszkę przepustnicę i próbuję zejść ze ssaniem. Pracuje nierówno. Dziwi mnie, że musze robić dodatkowe regulacje, bo przecież wyciągnąłem silnik z jeżdżącej fury. Robię szybki rachunek sumienia czy go z czegoś nie ogołociłem (poza wcześniejszą dyszą oczywiście). No nie. Wyraźnie chodzi nie na wszystkich garach. Rękawica z gumą i sprawdzam przewody. Zdejmuje z 1 – przygasa. Z 2 – przygasa. Z 3 i 4 bez zmiany. Kurde flak…
Gasze silnik i zaczynam kombinować. Zdejmuje kopułkę, nie widze śladów przebić. Zakładam na wszelki wypadek drugą kopułkę. Odpalam – kuleje. Zamieniam świece 1 i 2 z 3 i 4. Bez zmian. Trzecia kopułka z przewodami. Po odpaleniu zdejmuje 3 i 4 i sprawdzam iskrę. Napiernicza w świecę aż miło. Gaszę. Szukam innych świec. Znalazłem nowe Iskry z lat 80. Zaryzykuję. Po wymianie na nowe świece cały czas 3 i 4 gar nie pracują.
Zwalam pokrywę zaworów i odpalam kręcę silnikiem, aby sprawdzić pracę zaworów. Potem odpalam bez dekla – dźwigienki robią swoją robotę.
Stwierdzam, że kończą mi się pomysły i trzeba się położyć. W łóżku przypomina mi się kawał:
Jej pamiętnik:
„Dziś mój mąż zachowywał się bardzo dziwnie. Zaplanowaliśmy wieczorem wyjście do restauracji na kolację. Poszłam z koleżankami połazić po sklepach i trochę się spóźniłam.
Przypuszczam, że zauważył moje spóźnienie, ale nic nie powiedział. Rozmowa nie kleiła się. Zaproponowałam, byśmy poszli do jakiejś zacisznej knajpki, w której moglibyśmy spokojnie porozmawiać. Zgodził się, ale nie był przy tym zbyt rozmowny. Pytałam, co się stało, a on w odpowiedzi mówił, że nic.
Próbowałam to wyjaśnić, obawiając się, że może jest na mnie zły, ale on nie przyznawał się i twierdził, że nie ma się czym martwić. W drodze do domu powiedziałam mu, że go kocham, ale w odpowiedzi tylko się uśmiechnął i nadal w skupieniu patrzył na drogę. Dlaczego nie odpowiedział, że też mnie kocha? W domu oglądaliśmy telewizję i też nie porozmawialiśmy normalnie.
Czułam, że on myśli o czymś i to coś go zdenerwowało. Poszłam spać. Po 15 minutach przyłączył się do mnie, ale ciągle nie był dla mnie czuły, nawet mnie nie objął. Gdy zasnął, rozpłakałam się. Nie mogę zrozumieć, co zrobiłam nie tak. Za co się na mnie obraził?”
Jego pamiętnik:
„Polonez nie chce odpalić… nie mogę dojść dlaczego.” Na szczęście moja żona jest stabilna emocjonalnie i spokojnie zasypia.
Kolejne grzebanie zaowocowało założeniem innego aparatu zapłonowego z czwartą nówka sztuka kopułką. Bez zmian. Kręciłem też na zdjętych WN i sprawdzałem świece. Dziwnie suche.
Przecież nie zdejmowałem kolektora i nie ma w kanałach żadnych „szmatek zabezpieczających”. Wtrysków nie ma, więc spierdolić się nie mogły. Jak tak zaglądałem w gardziele lustrując bystrym okiem wnętrze dolotu zauważyłem, że zapomniałem podłączyć przewód podciśnieniowy do serwa. Skunks zasysał ogromne ilości powietrza akurat w gałąź 3-4 i co tu się dziwić, że bez ssania w ogóle nie pracował. Po podłączeniu węża silnik odpalił równo na wszystkich garach. Dało się ustawić stabilne wolne obroty. Brawo ja!
Przy każdym składaniu dawno nieużywanych klocków czy puzzli dochodzimy do momentu, że czegoś brakuje. Pół biedy jak wystarczy odsunąć szafkę i znaleźć brakujące elementy (i dodatkowo starego lizaka). Gorzej jest jak nie ma gdzie dokupić puzzli, bo w sklepie „125p, FSO auto części” ktoś przemalował szyld na „VW SKODA AUDI” albo powstał jubileuszowy stutysięczny Rossman. Ciężkie czasy idą…
Potrzebowałem przedniego kawałka wydechu. Z pomocą przyszedł jeden z kolegów (wielkie dzięki Tomek), który zaoferował brakujące części pod warunkiem, że sam je sobie odkręcę. Spoko. Zaopatrzony w kpl kluczy, brudne spodnie i WD40 postanowiłem wyciągnąć wydech z zardzewiałego poloneza. Pierwszy zonk był jak się okazało żę linka zamka maski nie istnieje, natomiast sam zamek trzyma znakomicie. Poradziłem sobie tak – odkręciłem atrapę z lampami, przez dziury po drogowych odkręciłem górę chłodnicy i zagiętym szpikulcem otworzyłem zamek. Odkręciłem kolektor, dwururka z rurą wyszły ładnie, jako całość grzecznie odłączając się od tłumika. Dobrze, że nie było tam samolotu, bo bym się musiał kłaść pod spód. Wykręcenie prowadnicy do fotela było już dziecinną igraszką (bo się wzięło wkrętak PH3ze sobą).
W domu przygotowałem kolektor i dwururkę od montażu. Oczyszczone i nasmarowane miedzią gwinty, czyste przylgnie uszczelek. Zamontowałem zalegający 1 tłumik, jako drugi wziąłem ten najładniej gwiżdżący. Poszło gładko. Ingerencji wymagała obudowa plusowskiej skrzyni biegów – dorobienie gwintu do mocowania samolotu i odcięcie kolidującego żeberka.
Odpaliłem furę – chodzi cichutko, gwiżdże jak ZŁA!
Zadowolony zgasiłem silnik. Chciałem jeszcze jeden miły akcent na zakończenie dnia. Wyciągnąłem z części trójnik wraz z czujnikiem ciśnienia do wskaźnika. Standardowo w 115C taki bajer nie występuje, ale miejsca pomiędzy blokiem a podłużnicą jest sporo i wiem, że się mieści. Zamontowałem go w mgnieniu oka – w polonezie przecież czeka gotowy przewód. Na deser chciałem odpalić silnik i cieszyć się odczytem ciśnienia oleju. Niestety. Padł rozrusznik.