tam wykonujac legalnie najmniej płatną pracę możesz spokojnie przetrwać od wypłaty do wypłaty i nawet coś odłożyć
W Polsce niby też się da, ale trzeba zarabiać "ciut" więcej, niż średnią krajową, niestety.
Zakładając, że nie masz własnego domu/mieszkania to w najlepszym razie połowa z tych ~2100 zł netto idzie w pizdu
Dobrze, że mam swój dom, jaki by nie był (nie mam złotych klamek) ale swój. A już samo to powoduje, że mam nieco lepiej, niż niektórzy ludzie w tym kraju, którzy muszą wynajmować i stoją przed dylematem, budować dom/kupować mieszkanie, czy wynajmować, a ceny budowlanki nadal do góry.
Nie dostaniesz na łeb, jeśli taki stan rzeczy ciągnie się latami?
Coś o tym wiem. Jeszcze z pięć lat temu, miałem totalnie wywalone na wszystko, tzn. nie dosłownie, bo normalnie żyłem i pracowałem, ale nie rozpamiętywałem ani przeszłości, ani nie myślałem zbytnio nad przyszłością. Aż w końcu stało się coś, jakiś nagły impuls i się totalnie załamałem. Coś takiego powtórzyło się jeszcze dwa razy, ostatnio rok temu i do tej pory nie potrafię wrócić do stanu przed tym wszystkim. To tak, jakby odciąć grubą kreską tamto życie i zacząć nowe, choć w mało pozytywnym znaczeniu. Długo by pisać.
No i żeby nie było samego OT:
Także stoję przed dylematem, czy ratować czy jeszcze pojeździć, a potem zezłomować
Możesz w międzyczasie czegoś szukać i jak znajdziesz, to sprawa prosta, a jeśli nie, to można jeszcze próbować ratować, ale to też zależy w którym miejscu to zeżarło i w jakim stopniu. Mój niebieski caro nie miał nic pod spodem, oprócz zdrowych podłużnic, więc się nie rozleciał. Jeśli tutaj reszta jest zdrowa, to może idzie to zrobić, ale trzeba zrobić dobrze.