Także nie Jesteś sam
O jakże lżej mi się zrobiło na duszy w tym momencie
A tak poważnie, to w moim przypadku, ja po prostu lubię te auta i nie tylko te. Wychowałem się praktycznie w Żuku, bo ojciec miał nówkę sztukę w czasach, kiedy to posiadanie własnego auta było "czymś". Zdaję sobie sprawę, że technologicznie, to jest 100 lat za murzynami, ale kurde, jakoś żal mi się pozbyć choćby mojego żuka (choć to już nie ten po tatusiu, tylko kupiony i wyremontowany przeze mnie), a nie mówiąc o polonezie. Jak kupowałem poloneza, to miał na budziku jakoś chyba 80 parę tysięcy, teraz ma chyba 100 z czymś (nie pamiętam dokładnie) i był prawie jak z fabryki. Silnik nie ruszany od nowości, co dobitnie pokazały mi śruby dzwona skrzyni biegów, których nie mogłem odkręcić, a teraz dopiero padła uszczelka pod głowicą, (której do tej pory jeszcze nie zrobiłem), choć problemy zaczęły się już w zimie, gdy brakowało ogrzewania. Dałem za niego 3100 pln, niedużo, jak za auto z 2001 roku, choć złośliwi powiedzą, że o 3000 za dużo, jak za poloneza. Co bym kupił za te pieniądze? Pełno jest dzisiaj aut w podobnych pieniądzach, lub te 1000 pln więcej, ale co to będzie? Skarbonka? Nieraz myślałem, żeby sobie kupić coś normalniejszego, bo jednak jeżdżę teraz tą Yariską i jest zupełnie inny świat, ale za coś porządniejszego, też trzeba trochę dać, a nadal będzie stare. A poza tym, nie będę robił składowiska samochodów, a poloneza naprawdę żal by mi się było pozbyć. Za Yariskę siostra dała 5000, niby 2003 rok, ale nawet 100 000 to nie miało zrobione. Do tego gaz sekwencja za 2200 i się jeździ. Malutki silnik 1.3, pali naprawdę niedużo i gdyby nie obecne ceny gazu, to jazda za grosze. Ale to nie polonez. Nad głową miejsca dla dwumetrowego gościa, ale w środku ciasne, ten cholerny wyświetlacz (licznik) na środku deski, to totalna głupota. Największa zaleta tego auta, to spalanie i gabaryty, bo do miasta i w korki jak znalazł, ale tak, to nie podoba mi się to. W środku cicho, nie tak, jak w polonezie, no ale jak się nie ma w ogóle wygłuszenia od strony silnika i nieszczelne złącze między kolektorem a pierwszym tłumikiem, to o czego chcieć? Także jak mówię, głowa by chciała, a sercu żal. Nie stać mnie na utrzymywanie kilku aut, którymi będę mało kiedy jeździł. Wielkich przebiegów nie robię, raczej symboliczne, choć w ciągu ostatnich trzech miesięcy, trochę się ojeździłem po szpitalach, ale to już Yariską, bo polonez jak piszę, ma wywaloną uszczelkę. Idzie nim pojeździć ale raczej tak na miejscu, bo strasznie kompresja bije w zbiornik. Może się spróbuję jutro wziąć za zdjęcie głowicy, ale ten cholerny kolektor w GSI, to porażka pod względem dostępu do śrub, a silnika nie mam zamiaru targać z auta. Żal psuć oryginała, bo by tam rover wleciał, tylko też nie chce mi się z klimą bawić, bo trzeba sztukować te węże od kompresora. Przekładka podstawy akumulatora, zabawa z instalacją elektryczną itp. skutecznie zniechęcają, ale brakuje mi tego dźwięku podczas przyspieszania. Szyberdach mam fajny, taki składany do tyłu na dach, ale też znów szkoda ciąć dachu. Jedyne co do niego dołożyłem, to grzanie dupy i szyby w prądzie, a zrobię też chyba jeszcze na tył, bo mam gotowe mechanizmy przerobione. Lusterka elektryczne też muszę dać, bo instalacja jest gotowa, włożona, przełącznik siedzi, a tylko lusterka założyć i podłączyć. Grzanie dupy w zimne dni się przydaje, a ja ze względu na problemy z pęcherzem i nerkami, wolę siadać na ciepłym.
Sorry za ten elaborat, ale czasem mnie tak weźmie na przemyślenia. Prawie jak za starych czasów, kiedy dużo tu pisałem i pokazywałem te moje durne patenty.